Kiedyś francuski reżyser Jean Renoir o dubbingu filmowym powiedział, że gdybyśmy żyli w bardziej cywilizowanych czasach, to osoby za takie opracowania filmów palono by na stosie. Ja tak samo myślę o pomyśle handlowców bombardujących nas na każdym kroku muzyką, ale także nie mogę opędzić się od pytania: kto wymyślił ten cholerny muzak? Bo tak zwykło nazywać się to, co sączy się z głośników. Inne nazwy, takie jak muzyka funkcyjna, muzyka sufitowa, wall music, elevator music, muzyka tła, background music, czy tapeta muzyczna, nie zmieniają grozy sytuacji. A pogoda dla muzaka w przestrzeni publicznej niestety trwa cały rok i to od wielu lat.
Kto wymyślił muzak? To akurat wiadomo. George Owen Squier. Nazwa miała nawiązywać do Kodaka i chyba z tą nazwą się udało. Był generałem dywizji w amerykańskiej armii. Ukończył John Hopkins University. Był jednym z twórców Dywizji Lotniczej, przodka sił powietrznych USA i pierwszym pasażerem wojskowego samolotu. Odpowiadał za zakupy samolotów dla armii. Współpracował w braćmi Wright.
Pan generał był miłośnikiem nowoczesnej techniki, wynalazcą i konstruktorem różnych urządzeń. Skonstruował magnetooptyczną kamerę smugową do pomiaru prędkości pocisków, zarówno wewnątrz lufy, jak i w powietrzu. Pracował nad rozwojem systemów telegraficznych, telefonicznych i prądem zmiennym. Napisał kilka książek (Telefonia wielopoziomowa i telegrafia za pomocą fal elektromagnetycznych sterowanych przewodami) i wiele artykułów z dziedziny radia i elektryczności. Miał stopień doktora i był profesorem w Dartmouth. W 1919 r. został członkiem Narodowej Akademii Nauki USA.
Zajmował się udoskonalaniem przesyłu dźwięku za pośrednictwem kabla i jakość jego przesyłu była przez pewien czas lepsza, niż nadań powietrznych. W 1922 r. założył radio przewodowe – Wired Radio i chciał konkurować z radiem, którego program nadawano w sposób tradycyjny. Rozwinął sieć radiowęzłów i jego program docierał do wielu firm i abonentów prywatnych. W 1934 zmienił nazwę radia na MUZAK. Niestety wkrótce zmarł na zapalenie płuc.
Jego następcy, zmienili profil rozgłośni i zaczęto się specjalizować w muzyce nadawanej dla fabryk i zakładów przemysłowych. Był to pomysł nowatorski, chociaż „worksongs”, których rozwinięciem jest blues, pieśni szkockich mleczarzy (muzyka śpiewana krowom, zwiększa podobno mleczność), szanty i w ogóle śpiewanie, czy muzyka przy pracy, to historia znana jak świat. Specjalnie zatrudniano ludzi obdarzonych dobrym głosem, żeby nadawali pracy rytm, koordynowali i porządkowali wspólne działanie. Często ich jedynym zadaniem był śpiew. Nie musieli nawet sami w pracy uczestniczyć (szlakowy w wioślarstwie).
Arystofanes wspomina gwizdki oraz dźwięk fletów i piszczałek, które towarzyszyły pracy greckich robotników w arsenale. Grano, nadając rytm murarzom odbudowującym Messynę po trzęsieniu ziemi. Śpiewano przy szatkowaniu i kiszeniu kapusty, manewrowaniu łodziami w kanałach Missisipi, wędrówkach. Wojskom towarzyszyły oddziały werblistów i pikulinistów, które narzucały rytm marszu i ataku, ale także miały zadanie transowe i zagłuszające wszelkie myśli, jakie mogło najść żołnierzy w takiej chwili. W pewien sposób funkcyjne są wszelkie pieśni towarzyszące obrzędom i uroczystościom religijnym.
Wraz z rozwojem przemysłu pomysł na śpiewanie przeniósł się do fabryk. Oczywiście początkowo były to hymny religijne, ale stopniowo repertuar się zmieniał, a przerwy w pracy wypełniane śpiewem uważane były przez robotników za przyjemne. Często śpiewom towarzyszyli muzycy, grając np. na organach. Śpiewać uczono dzieci, aby lepiej znosiły 12 godzinną pracę przy warsztatach tkackich. Na początku XX w. zaczęto robić badania nad wpływem muzyki na efektywność, morale załogi i sterowanie w ten sposób robotnikami. Okazało się, że muzyka poprawia nastroje, a wydajność pracy się zwiększa. Repertuar dobierano ugruntowując podstawy kapitalizmu. Prawda była też taka, że muzyka sprzyjała skupieniu, bo uniemożliwiała rozmowy.
Pod koniec lat 30. Muzyka w fabrykach stała się zjawiskiem powszechnym. Stwierdzono, że wydajność zależy od rodzaju proponowanej muzyki, która powinna być prosta i znana, ale nie klasyczna, bo jednocześnie powinna mieć małą dynamikę i niczym nie zaskakiwać. Można ją odtwarzać w czasie pracy, a więc nie musi być to przerwa i osobiste wykonywanie przez robotników, chociaż mogą do muzyki podśpiewywać, a w przerwach tańczyć, bo to jest dobre ćwiczenie fizyczne, rozluźnia i wyładowuje napięcie. W Rosji stosowano w fabrykach wałki Edisona, a w USA istniały ragtimowe pralnie, w których odtwarzana z pianoli muzyka miała organizować pracę praczkom. Trwały debaty na temat warunków pracy i powszechnie uważano, że muzyka to świetny pomysł na poprawienie tych warunków. Powinna grać 1-2 godzin dziennie, w momentach gdy naturalna wydajność na skutek zmęczenia zaczyna spadać. Największe efekty uzyskiwano tam, gdzie praca była monotonna i powtarzalna. I MUZAK był odpowiedzią na to zapotrzebowanie.
W latach 40. Zaczęto instalować w fabrykach systemy odtwarzające i nagłośnienie, ale jednocześnie wykonywano muzykę na żywo. Były organy, chóry, a czasem zespoły. W czasie II wojny światowej w Wlk. Brytanii nagłośnienie pomagało w organizacji ewakuacji w czasie nalotów, a nadawana przy pracy muzyka uspakajała i kierowała myśli w innym kierunku. W latach 50. muzykę już tylko odtwarzano, ale jednocześnie zrezygnowano z utworów wokalno–instrumentalnych, bo tekst powoduje większe skupienie na tym co się słyszy i sprzyja pomyłkom w pracy. Stopniowo muzyka stawała się tłem, pracownicy nie zwracali na nią uwagi, ale oddziaływała na ich podświadomość i kierowała nastrojami.
Nad takim wykorzystaniem muzyki zastanawiał się Platon (Państwo) w kontekście utrzymania idealnego nastroju lub doprowadzania do jego obalenia. W życie ideę sterowania tłumem przy pomocy muzyki wcielali wszyscy dyktatorzy, a w sztuce wykorzystali tę ideę Huxley i Orwell. Muzykę dla obywateli dostarczały u nich biura propagandy i rząd. Sterując nastrojem, zachowaniami i reakcjami. Muzykę produkowały posłuszne propagandzie jednostki. W domach obywateli przymusowa grało radio, później u Konwickiego w Małej apokalipsie niewyłączalny był telewizor. Tylko, że dźwięk można było wyciszyć.
Od lat 40. Music While You Work zaczęło nadawać BBC, a radio włączyło się w badania nad odbiorem takich audycji. Muzyka była łatwa, lekka, energetyczna, o stonowanej dynamice i równomiernym tempie. Nadawano ją w blokach dwa razy po pół godziny dziennie. Była monotonna i rytmiczna, pozbawiona subtelności i wartości artystycznych. Z założenia bezosobowa i stanowiąca nie absorbujące tło. Ingerowano nawet w sposób nagrywania takich utworów, aby rytm był bardziej słyszalny i próbowano stosować głęboką kompresję (dynamika do 24 dB). Audycję nadawano do 1967 r., ale przez cały czas dyskutowano, że takie traktowanie muzyki, kłóci się z główną linią brytyjskiego radia, które poza tymi dwoma audycjami, każdego dnia starało się nadawać muzykę o wysokim poziomie artystycznym, promować kulturę i edukować słuchaczy.
Muzak w 1946 r. był już zainstalowany w większości amerykańskich fabryk. Muzykę nadawano w blokach 15 minutowych, stosując 15 minutowe przerwy, a dobierano według naukowo opracowanej teorii pobudzania (Stimulus Progresion). Aby spełnić wymogi wynikające z badań, nie były to oryginalne wersje utworów, ale specjalnie skonstruowane aranżacje, bez dynamiki i znaków szczególnych. Używano instrumentów o miękkim i łagodnym brzmieniu, głównie smyczkowych.
Unikano utworów, które według ciągle prowadzonych badań nie były akceptowane przez więcej niż 1/3 słuchaczy. Generalnie ponad 80% pracujących, czuło przy muzyce większe zadowolenie z wykonywanej roboty, a 60% twierdziło, że praca mniej ich męczy. Muzyka przeszkadzała niespełna 2% zatrudnionych. Robotnicy domagali się instalacji nagłośnienia i odtwarzania muzyki, jeżeli byli jej pozbawieni. Jednocześnie unikano także utworów zbyt popularnych, których np. pracownicy zaczynali się domagać. Wychodzono z założenia, że są zbyt wyraziste, a więc skupienie z pracy, przenosi się na to, co jest odtwarzane. Dlatego nie emitowano też muzyki improwizowanej i unikano wokalnej, bo za bardzo absorbowały uwagę.
Muzak miał być słyszalny, ale nie słuchany. Odbierany tak, jak otaczająca nas rzeczywistość, jako coś naturalnego, a więc nie wymagającego naszej uwagi. Prawda jest taka, że wtedy odbiera taką muzykę nasza podświadomość, analizuje, klasyfikuje, wyciąga wnioski i np. odczuwamy właściwy nastrój, albo przekonanie o czymś, które chciano nam podprogowo przekazać. W takim przypadku reagujemy dopiero na zmianę. Dlatego muzak pozbawiony był gwałtownych i zbyt wyrazistych zwrotów oraz zmian. Zauważano go dopiero, kiedy blok muzyczny się kończył.
Pod koniec lat 70. na amerykańskim rynku działało już kilka podobnych firm, a muzyka transmitowana była także do biur, lotnisk, sklepów, hoteli i wind (stąd „elevator music”). Jej charakter był zróżnicowany ze względu na miejsca do których miał docierać, a muzykę nadawano bez przerw. Z czasem muzakiem zaczęto nazywać wszelką nie absorbującą uwagi muzykę tła.