Zmiany

You are currently viewing Zmiany

Ludzie kiedyś nie chodzili na urlop. Życie toczyło się zgodnie z rytmem przyrody i religii. Pracowali, odpoczywali, świętowali. Na co dzień widzieli efekty swoich działań i mogli być z nich dumni. Zawsze o tym myślę, kiedy wspominam opisanie świata z Konopielki (reż. Witold Leszczyński, 1981). Kaziuk, czyli Krzyś Majchrzak i wspaniała chłopska filozofia. Jakie to było proste. Kiedy wymyślono fabryki, urzędy, biura i monotonną, nastawioną na wydajność pracę, zabrakło tej satysfakcji i motywacji. Pojawiła się potrzeba odpoczynku. Przerwy, która pozwoli choć przez chwilę to jednostajne trwanie urozmaicić. A więc urlop. Namiastka swobody i nowości. Poczucie, że można żyć lepiej i ciekawiej. Że jest inny świat, ludzie którzy inaczej żyją i inna możliwość spędzania czasu. Ale zanim człowiek odetchnie pełną piersią, urlop się kończy. Pozostaje tęsknota i przekonanie, ze istnieje fajniejsze życie, niż to, które przeżywamy. 

Urlop to przymiarka do emerytury. Bardzo zwodnicza przymiarka. Wyrabia przekonanie, że emerytura to niekończąca się wolność, radość i przyjemności. Że to urlop do syta, którego nikt nam brutalnie nie przerywa nawołując do dalszej pracy. Tylko wtedy okazuje się, że człowiekowi brakuje zdrowia i pieniędzy, a przyjemne lenistwo, zamienia się w pustkę, która nie ma końca. Pracę można porzucić, z urlopu zrezygnować, a emerytura jest jak wieloletni wyrok od którego nie ma ucieczki. Dlatego urlopy należy smakować z umiarem, a do emerytury przygotowywać się, jak do najtrudniejszego w życie wyzwania. Przede wszystkim, trzeba opanować sztukę wypełniania nadmiaru wolnego czasu, którego tak bardzo brakowało przez wszystkie poprzednie lata. 

Fajnie to pisać z punktu widzenia osoby nie zagrożonej ani urlopem, ani emeryturą. Rzeczywiście trochę inaczej układa się życie tych, którzy pracują w wolnych zawodach lub własnych bussinesach. Praca to pasja, hobby i sposób życia w jednym. Urlop to każdy wolny dzień, albo przestój. A także wyjazd, służbowy i wyjazd prywatny. Tak to odbierają inni i często słyszę: ty tu kawkę pijesz na tarasie, a my co rano do roboty. Potem przychodzi sobota, niedziela, a nawet każde popołudnie. Oni odpoczywają, a moja praca nigdy się nie kończy. To zajęcie, które zaprząta uwagę 24 godziny na dobę. Nie zawsze widoczne są efekty, ale w tych momentach pracuje się najciężej. Kiedy brakuje roboty, trzeba sobie ją wymyśleć. Ćwiczyć, aby zawsze być w najwyższej formie.  Stwarzać siebie na nowo. Uczyć się, czytać. Poszerzać swoje horyzonty i możliwości. Brak pracy to brak pieniędzy. Zgryzota, poczucie odrzucenia i w efekcie brak zdrowia. Urlop od pracy to często urlop przymusowy, który nie daje radości, a chwile odpoczynku to urlop na pół gwizdka, bo od sposobu życia nie sposób się oderwać. To także brak perspektyw na emeryturę. Nie dlatego, że ma być ona głodowa. To niemożność zmienienia swojego funkcjonowania. Widzę to po starszych kolegach. Proces przechodzenia w stan spoczynku zajmuje lata, a najczęściej nigdy stan całkowitej bezczynności zawodowej nie następuje i w sumie sobie najbardziej tego życzę, bo co innego ja bym mogła robić na takiej emeryturze. Ja przecież nic więcej nie umiem.