Bitwa pod Grunwaldem

You are currently viewing Bitwa pod Grunwaldem
MP 443; Matejko, Jan (1838-1893) (malarz); Bitwa pod Grunwaldem; 1878; olej; płótno; 426 x 987

W każdej sztuce tak jakoś dziwnie się składa, że najważniejszy jest temat dzieła, ale nie stanowi on nawet połowy sukcesu.

Cała reszta to pomysł na ukazanie wybranego tematu i normalna, techniczna, rzetelna robota, której istnienia często nie podejrzewamy, ale zawsze przeszkadza nam jej brak.

Jeżeli nam tych komponentów zabraknie to możemy tylko rozpaczać nad zniszczonym, czy niewykorzystanym tematem, bo sam temat nie wystarczy, aby powstało coś wyjątkowego.

Leży przede mną pewna stara i mocno wyczytana książka. Jerzy Płażewski – Język filmu. To jedna z pierwszych książek, jakie przeczytałam na temat filmu, jeszcze zanim podjęłam specjalistyczne studia i nadal każdy adept sztuki filmowej powinien ją przeczytać. Nie jest to książka o estetyce, ale rzetelny opis warsztatu, metod jego stosowania i efektów, jakie za pomocą poszczególnych działań możemy osiągnąć. Jest też tytuł, który powinien uzmysławiać wszystkim, że film rządzi się swoimi prawami i komunikuje z widzem przy pomocy specyficznych dla siebie środków wyrazu. Nie jest to przypadek odosobniony, a raczej potwierdzenie pewnej reguły, która dotyczy każdej ze sztuk. Dzięki temu pięknie się od siebie różnią.

Bitwa pod Grunwaldem. Każde dziecko widziało, chociaż w książce, jej plastyczną wizję stworzoną przez Jana Matejkę. Mojemu wówczas 6 letniemu synowi, podobała się tak bardzo, że postanowił obejrzeć oryginał. W muzeum było nudno i zachowywał się strasznie, aż do czasu, kiedy wbiegł z rozpędem do tej sali. Stanął jak zahipnotyzowany i długo prawie nie oddychał, aż wreszcie wyszeptał: opłacało się przyjść. Mina portierki warta była każdych pieniędzy. Recenzja niedługa, nietuzinkowa, ale bardzo pochlebna.

Co ma w sobie ten obraz, że bije od niego taka siła, a człowiek ma wrażenie, że ociera się o walczących, słyszy krzyki, szczęk oręża? Malarstwo jest z natury dziełem statycznym. Matejko wybrał moment tuż przed śmiercią Wielkiego Mistrza, ale jednocześnie w wielu płaszczyznach toczy się jakby kilka bitew, ilustrujących różne fazy i odcienie całego boju. Obraz wydaje się bardzo realistyczny, ale taki nie jest. Na pewno odtworzono stroje, a na podstawie dostępnych opisów posturę i twarze postaci. Sytuacje znajdują potwierdzenie w źródłach historycznych, chociaż w dużej mierze jest to imaginacja artysty, a nie dokument. Podobno z punktu widzenia specjalistów od malarstwa, obraz ma wiele błędów, ale jakie to ma znaczenie. Jest uważany za najpotężniej działające malowidło historyczne w całej sztuce światowej. Oznacza to, że artysta znalazł sposób i właściwy język, aby przy pomocy wybranych przez siebie środków z arsenału malarstwa, założony cel osiągnąć. Może własnie tym, że obraz jest aż taki wielki, ma panoramiczny kształt i nie ma perspektywy.

Miał szanse widzieć go Henryk Sienkiewicz zanim opisał bitwę. Jakże innych użył środków. Jego bitwa rozwija się wolno. Napięcie stopniuje opisami, fragmentami dialogów, daje czas rozsmakować się czytelnikowi i wszystko narysować w wyobraźni. Sienkiewicz to obserwator relacjonujący to, co widzi to, co ludzie mówią, ale też opisuje wrażenia uczestników ich myśli, komentuje. Czy jest to dokument historyczny? Nie, chociaż wiele elementów jest zgodne z historią. Praktycznie nie ma opisów wyglądu, wyjątek stanowi opis stroju króla i mistrza świadczące o ich dostojeństwie. Autor skupia się na opisach liczebności, potęgi, działań, słyszanych dźwięków. Resztę czytelnik na tej podstawie odtwarza sam. Emocje związane z bitwą to suma wydarzeń zawartych na ponad 50 stronach, które dzięki znakomicie dobranemu językowi i formie relacji powodują, że w naszych myślach ta bitwa także jest wielka, choć jej nastrój może nie jest tak gwałtowny jak u Matejki.


I wreszcie Krzyżacy Aleksandra Forda. Znów inny język i nowa forma dopasowana do medium i właściwych mu atrybutów. Film jest dynamiczny i przeraźliwie konkretny. Impresję malarza zaklętą w uchwyconej chwili musi zastąpić akcja. Słowo i piękno języka, które są sednem literatury, stają się nieużyteczne. Opisy wrażeń, przypuszczeń, myśli i skojarzenia. Dla wszystkiego trzeba znaleźć odwzorowanie w konkrecie obrazu, dialogu, dźwięku. To, co pisarzowi zajmuje wiele stron, w filmie jest jednym ujęciem, kilku zdaniowe podsumowanie, to często temat nawet nie na jedną, a na kilka scen. 


Bitwa zmieniła się w rzeź i pościg. Kto nie chciał się poddać, zginął.  Wiele bywało w owych czasach na świecie bitew i spotkań, ale nikt z żywych ludzi nie pamiętał tak straszliwego pogromu. 


Jeżeli nie odczuwamy brakujących wątków, dopisanych, lub usuniętych dialogów, sytuacji i scen, wydaje nam się, że film i książka są takie same i jest to sukces reżysera. Bo prawda jest taka, że obraz i towarzyszący mu dźwięk muszą w filmie opowiedzieć całą rzecz po swojemu. Nie naśladować książki, ale znaleźć w sobie dostępnych środkach ekwiwalenty języka i nastroju oryginału. W efekcie wytworzyć u widza refleksje i wrażenia, jakie autor chciał wywołać swoim tekstem. Im większym walorem jest język, jakim posługuje się pisarz, im więcej treści zawiera się w rozważaniach, przemyśleniach, marzeniach i wyobraźni, tym bardziej jest to materia filmowi obca, a zadanie trudniejsze, choć przecież nie niemożliwe. Mówi się, że łatwiej pokazywać w filmie książki akcji i te oparte na dialogu, ale mówi się też, że film to adaptacja, bo książka sama z siebie scenariuszem nie jest. Przy bliższym oglądzie liczne dialogi okazują się mową zależną, lub wynikają z opisu, a gwałtowną akcję autor buduje środkami właściwymi dla słowa.


…lecz próżno mówili o potędze. Mistrz Ulryk nie chciał im wierzyć, gdyż od początku tej wojny wierzył tylko w to, co mu było na rękę. I dążąc wszelkimi siłami do bitwy zapłonął teraz wielką radością, gdy nagle znalazł się przed nieprzyjacielem…