Rozmowa

You are currently viewing Rozmowa

Zdarzyło się to kilka lat temu. Jako szef Koła Operatorów Dźwięku SFP, dostałam wiadomość, że o kontakt prosi nas przedstawiciel PISF. Był to pierwszy to taki przypadek. Znacznie więcej mogę przytoczyć sytuacji, gdy z nami rozmawiać nie chciano, lub traktowano jak natrętów.

Temat spotkania – problemy dźwięku w filmie – kadry, umiejętności, kształcenie, sprzęt, możliwości i – jak się okazało najważniejsze – potrzeby i zadania stawiane przed dźwiękiem we współczesnych polskich filmach. Piszę o tym bo ciągle jestem pod wrażeniem, że wśród wysokich rangą urzędników państwowych znalazł się ktoś, kto dźwięk w filmie słyszy, rozumie, a również chce pomóc w rozwoju naszej dziedziny i popularyzacji wiedzy o istocie i możliwościach warstwy dźwiękowej we współczesnym kinie. Może to wynik wielu lat spędzonych za granicą, pracy w innym systemie kształcenia filmowców i w innej kinematografii? Na pewno było to spojrzenie nowe, życzliwe i fachowe, a naszym rozmówcą, od lat nie pracująca w PISF Dorota Paciarelli.

Czy mamy kadry? W każdej dźwiękowej specjalności, od mikrofoniarza i technika, przez supervisorów, operatorów planu, postprodukcji, zgrania, montażystów dźwięku i konsultantów muzycznych z podziałem na gatunki filmowe są w Polsce zawodowcy. Razem 150 – 200 osób. Czy to dużo czy mało? W latach zapaści polskiego filmu, było nas aż za wiele. Teraz, chwilami brakuje rąk do pracy.

Jakie są umiejętności polskich realizatorów dźwięku? Różne. Od osób wybitnych, których nazwiska znane są nawet poza granicami Polski, przez dużą rzeszę rzetelnych zawodowców, po osoby, które nigdy nie powinny znaleźć się w naszym gronie. Ta grupa to pozostałość ostatnich lat, gdzie o zatrudnieniu decydowała niska stawka i oni wygrywali zaniżając stawki, a raczej oferując usługi za cenę jakiej w ich wykonaniu były warte. Obecnie każda z tych osób ma już dorobek, którym sugerują się zleceniodawcy i dopiero po fakcie okazuje się, że wspólną cechą tych prac jest brak jakości. 

magnetofon

Trochę tęsknimy za dawną komisją kwalifikacyjną, która, po obejrzeniu przygotowanych przez kandydata prac, wydawała dokumenty gwarantujące poziom i zakres umiejętności danej osoby. Może byłaby to wskazówka dla producentów? Bo dźwięk ma szanse być dobrze zrealizowany nie dlatego, że się zatrudniło kogoś, kto sam siebie nazywa dźwiękowcem, ale dlatego, że jest to osoba odpowiednia do danej pracy. Tym bardziej, że współczesny dźwięk to dziedzina bardzo skomplikowana i różnorodna, a specjalizacja oznacza, że ktoś kto pracuje w post produkcji, może nie podołać pracy na planie filmowym i odwrotnie, plan filmowy reklamy różni się od planu dokumentu czy fabuły i wreszcie. Ktoś, kto udźwiękawia reklamy może nie mieć zielonego pojęcia o technologii pracy w fabule. Nie są tego świadomi amatorzy zapaleńcy, którzy otarli się o teledyski czy reklamy i często podejmują się pracy przy większych formach. 

Jakie są tego efekty? Najczęściej dobrze słyszalne. Czasem zdesperowany producent w ostatniej chwili zatrudnia kogoś dla ratowania sytuacji – poprawiania synchronów, porządkowania projektów, uzupełniania itd. I wtedy dźwięk zamiast na pałę jest na dostateczny z plusem. Zdarza się też, że tworzy wskazany przez reżysera designer od reklam, a w tle pracuje zawodowa ekipa producenta, która gwarantuje, że wszystkie szalone pomysły będą dokładane do pewnego standardu. 

Od lat jako żart, opowiadana jest historia o takim artyście, który przez długi czas nagrywał treningi koszykówki, aby skompletować brakujące efekty do filmu fabularnego, a potem dowiedział się, że istnieje imitator dźwięku i efekty synchroniczne, które dawno już zrobiono i w dodatku są dużo prawdziwsze od jego nagranych z natury dźwięków.

I druga o operatorze planu zdjęciowego, który podjął się zrobienia dźwięku do filmu fabularnego. Wrócił po kilku latach z zagranicy i ze swadą opowiadał o swoich wielkich sukcesach. Reżyser był zafascynowany. Materiały z planu były rzeczywiście dobre. Schody zaczęły się w post produkcji. Na szczęście producent wydał odpowiednie dyspozycje i film do zgrania przygotowano. Natomiast w sali zgraniowej starczyła chwila, aby wszyscy, mieli pewność, że przy konsolecie, ten pan usiadł po raz pierwszy. I znowu awaryjna ekipa producenta, ale również w obu przypadkach wpis do dossier – dźwięk do filmu pt…

Czy szkolimy nowe kadry różnego szczebla? W zasadzie tak, ale niejednolicie i niekompletnie. Najbardziej wszechstronnym i kompetentnym miejscem jest wydział reżyserii dźwięku UMCF, ale kształci tylko kilkanaście osób rocznie we wszystkich specjalnościach dźwiękowych. Prężnie działa filia na Uczelni w Bydgoszczy i dzięki temu dobrze przygotowanych absolwentów jest więcej. Absolwentom brakuje praktyki, szczególnie na planie zdjęciowym, którego nie można odtworzyć na wykładach i ćwiczeniach. Poza uczelnią warszawską jest kilka bratnich wydziałów politechnicznych. Razem kształcą po kilkaset osób rocznie, ale ich profil jest stricte techniczny, nastawiony na sprzęt i jego działanie. Absolwentom brakuje specyficznej wiedzy z zakresu technologii, estetyki i analitycznej historii filmu, wiedzy muzycznej i wyszkolonego słuchu. Realizatorami dźwięku zostają z tego grona pojedyncze osoby, zazwyczaj fani filmu i muzycy, często filmowcy i muzycy amatorzy. W tych przypadkach praktyka u boku doświadczonego operatora dźwięku byłaby jeszcze cenniejsza.

Nie istnieje państwowa szkoła dla techników dźwięku i mikrofoniarzy. Powstały specjalne programy nauczania dla różnych zawodów filmowych z zamiarem powołania takiej szkoły na wzór słynnego liceum technik teatralnych, ale do realizacji nie doszło. Natomiast wydziały realizacji dźwięku istnieją w wielu prywatnych szkołach pomaturalnych, tylko że programy nauczania i poziom są różne, bo nikt nad tym nie panuje. Przydatność weryfikuje życie.

Wreszcie pytanie o sprzęt i możliwości zawodowców. Potencjalnie mamy dostęp do wszystkich wynalazków znanych na świecie. Sprzęt jednak kosztuje, a cena wynajmu musi pozostawać w relacji do kosztów jego utrzymania i odtwarzania. Dlatego w wielu przypadkach jest to znacznie skromniejszy zestaw niż powinien być, a również jakość sprzętu, ilość zatrudnionych w ekipie dźwiękowej osób, ich fachowość, czy w przypadku post produkcji warunki pracy pozostawiają wiele do życzenia. Ogranicza się też zakres prac, czas przeznaczony na udźwiękowienia i zgrania filmów. Wszystkie te czynniki wynikają z konstrukcji budżetów filmowych. Zarówno z naszej perspektywy jak i perspektywy komisji przyznających pieniądze na realizację filmów widać, że pula przeznaczana w kosztorysach na dźwięk jest zwyczajowo skromna, zbyt skromna, a to znakomicie ogranicza nasze możliwości. Nieznane są przypadki sukcesów, przynajmniej dźwiękowych, jeżeli ograniczenia przekroczyły pewne minimum. No cóż można zrealizować jeden bardzo tani film oparty na super pomyśle jak chociażby The Blair Witch Project, ale nie jest to pomysł na rutynowe działanie całej kinematografii. Zresztą z polskiej perspektywy budżet tego akurat filmu nie był wcale aż tak skromny. Ten film jest natomiast znakomitym przykładem na omówienie kolejnego zagadnienia.