Trick trickiem

You are currently viewing Trick trickiem
Grand Prix 1966

Zgodnie z książką J. Hamiltona J. Efekty specjalne w filmie, to technika przeobrażania rzeczy niemożliwych w fantastyczną rzeczywistość, będącą ekscytującym elementem filmu i telewizji. Tak określamy realizacje wykonywane w sposób odmienny od powszechnie przyjętego. Pomysł, technologię, odkrycie, wynalazek, które potrafią zmienić standardowe działanie na eksperyment i w dodatku takie działanie przynosi sukces, a potem staje się rutyną, ale wśród działań nietypowych. 


Pojęcie efekty specjalne, może dotyczy zdjęć, obróbki laboratoryjnej, inscenizacji, itp., i mówimy o efektach zdjęciowych, optycznych, wizualnych, fotograficznych, trickowych czy mechanicznych. Może też dotyczyć dźwięku i w tym przypadku zawsze powstaje pewna nieistniejąca rzeczywistość, która jest wynikiem twórczej pracy reżyserów dźwięku, montażystów i imitatorów,  także twórców dźwiękowych efektów specjalnych i sound design.


Za pomysłodawcę wykorzystania specjalnych efektów w filmie, uważany jest, nazywany magiem kina, Georges Méliès. Pochodził z bogatej rodziny, ale od prowadzenia szacownego biznesu wolał zawód iluzjonisty. Pod koniec XIX w., zanim zajął się kinem, Méliès prezentował cienie europejskie, nazywane chińskimi.  Już w XVII w. była na nie w Europie moda, a od 1770 r. teatr cieni F.D. Seraphina funkcjonował w Wersalu. 


O zamiłowaniach G. Mélièsa świadczy prowadzony przez niego teatr iluzjonistyczny, dla którego kino i jego możliwości były naturalną ścieżką rozwoju. Mistrz był już na pierwszym płatnym pokazie kinematografu i od razu próbował zakupić urządzenie. Po chwili kręcił już własne filmy, a w atelier wybudował replikę sceny swojego teatru, tak że na spektaklach mógł łączyć materiały filmowe z odbywającym się spektaklem. Atelier powstało w jego posiadłości w Montreuil i było to jedno z pierwszych studiów filmowych na świecie (wcześniej T.A. Edison wybudował Black Maria).


W dalszym rozwoju tricków pomógł przypadek. Kamera zatrzymała się w czasie pracy, a kiedy uruchomiono ją ponownie pokazywane przedmioty zamieniły się w inne. Wcześniej w filmie Egzekucja Mary, królowej Szkotów (reż. A.Clark, 1895) wykorzystano zatrzymanie kamery do pokazania momentu ścięcia królowej. Pierwszy trickowy film Mélièsa to Zniknięcie pewnej damy w Teatrze Robert – Houdin (damę zagrała przyszła żona reżysera, Jehanne d’Alcy).


Dalsze eksperymenty to zastosowanie czarnych masek, czyli zaczernionych przedmiotów na czarnym tle. Nakładanie ich na inne „naeksponowane” już taśmy powodowało, że w zaczernionych miejscach pojawiały się nowe elementy. Trick ten to podwójna ekspozycja. Méliès eksponował taśmę trzykrotnie i dzięki temu magik z filmu Un homme de tête zmieniał głowy (1898). W ciągu 17 lat nakręcił 520 filmów, z których do dziś zachowało się 220. Ciągle udoskonalał swój warsztat. Nie posługiwał się napisami, za to wydawał katalogi z instrukcjami dla bonimenterów, czyli opowiadaczy, niezwykle popularnych na projekcjach niemych filmów. 


Zainteresowanie kinem iluzjonistycznym w stylu Mélièsa zakończyło się wraz z I wojną światową. Reżyser wpadł w tarapaty finansowe, musiał sprzedać studio. W akcie rozpaczy spalił w 1923 r. wszystkie posiadane przez siebie kopie własnych filmów. Pracował już wtedy jako sprzedawca w prowadzonym przez żonę sklepie z zabawkami i słodyczami. 


Zmarł w 1938 r. w biedzie, ale jego dzieło w postaci dziś już prostych, ale niezwykle skutecznych tricków, pozostał. Obecnie technikę masek stosuje się czasami, np. gdy aktor odtwarza dwie różne role. Można oczywiście skorzystać także z dublera (dla postaci, która stoi tyłem), lub podzielić ekran na pół, i aktora w każdej charakteryzacji prowadzić po osobnej jego połowie, a uzyskane dwie pół klatki zlepić w całość.


Przez lata opracowano całą paletę tricków technicznych, optycznych, grafikę komputerową i animację, które pracują dla ulepszenia efektów osiąganych na zdjęciach. Najstarszy z nich to zamazanie. Nowy obraz pojawia się z boku, góry lub dołu i spycha to, co było widoczne na ekranie poprzednio. Ten sam trick może być uzupełniony o cienką linię (pionową, poziomą lub skośną) przechodząca przez obraz. Jest to roletka. Pierwszy był G.A. Smith w Mary Jane’s mishap or don’t fool with the paraffin (1903). Od tamtej pory, szczególnie, gdy rozwinęła się technika elektroniczna, różnego typu metody ścierania, czy zwijania obrazu są domeną telewizji, ale także w różnych okresach stosowano je z powodzeniem w filmach. 


Inną metodą jest przenikanie. Oznacza płynne przejście z jednego ujęcia w drugie, przez rozmydlanie jednego i wyostrzanie drugiego. Często w ten sposób łączy się ze sobą kolejne sceny filmu. Trick został użyty prawdopodobnie już w 1902 r. przez Mélièsa w Podróży na księżyc. Podobnym efektem miękkiego przechodzenia z ujęcia do ujęcia są rozjaśnienie lub ściemnienie, czyli przejście do następnego obrazu przez fragment ciemnego lub jasnego, jednolitego tła. 


Stosuje się też Iris – zmniejszające się kółko (jak przysłona), które wydziela w kadrze obiekt lub szczegół. Kiedyś nadużywane, głównie dla podkreślenia upływu czas. I dzielenie ekranu na części, a wtedy widz jednocześnie śledzi dwie lub więcej równoległych akcji. Tak sfotografowano Grand Prix (reż.J. Frankenheimer,1966), który otrzymał Oskara za montaż. W scenach na torze wyścigowym, akcja była opowiadana przy użyciu trzech obrazów jednocześnie. 


Efekty te nazywamy optycznymi, bo są możliwe do wykonania kopiarką. Uzyskanie ich metodami elektronicznymi jest dużo łatwiejsze. Roletkę uzupełniono o kluczowanie, czyli przejście jednego obrazu w drugi według szablonu wprowadzonego przez trzeci obraz. Efekty mogą być wielowarstwowe i bardzo skomplikowane. Obraz się powiela stosując linie opóźniające, dzieli ekran na części, wyodrębnia dowolne fragmenty lub zamraża. 


Grupa efektów optycznych to także nakładki, nasadki, czy przystawki do kamery, które zmieniają właściwości stosowanych obiektywów. Mogą ograniczać pole ostrości, duplikować przedmioty, czy wytwarzać gwiaździste struktury. Są to odpowiednio oszlifowane szklane płytki, kombinacje pryzmatów lub luster. Niezwykle popularne stały się w latach 70. w produkcjach telewizyjnych, a obecnie stanowią wyposażenie najprostszych nawet zestawów montażowych. Spowszechniały, ale także przestano ich nadużywać, co było zmorą nie tylko telewizji, ale rozwijającego się burzliwie w latach 90. rynku reklamowego.


Tak proste zabiegi i uzyskiwane ta drogą efekty specjalne nie są na festiwalu BlueBox właściwie zauważalne. To rutyna i powszedniość. Dziś żeby się wybić, zostać zauważonym trzeba znacznie więcej, bo i arsenał dostępnych środków jest ogromny. To osiągnięcia ostatnich kilkunastu lat. Przedtem każdy efekt uzyskiwano mozolnie, a to co było osiągnięciem na miarę światową najczęściej nas śmieszy nieporadnością, trywialnością, prostotą, a czasem prostactwem.


Bluebox to elektroniczna zabawka z lat 70. Podobnie jak whitebox, redbox czy obecnie najbardziej popularny greenbox. To także festiwal polskich filmów w Olsztynie, który zajmuje się szczegółami inscenizacyjnymi filmów i różnymi sposobami których imają się filmowcy, aby rzeczy niemożliwe zamieniać w fantastyczną rzeczywistość, Właśnie zakończyła się szósta edycja. Oczywiście wszystkich uczestników najbardziej fascynuje grafika komputerowa i możliwości wirtualnej rzeczywistości. Stąd obecność na festiwalu takich firm jak Lightcraft i Studio Orka, czy Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu.


Co roku pojawiają się nowe możliwości, ale też co roku w Olsztynie, kolejni specjaliści odsłaniają przed oczarowana widownią tajniki filmowej kuchni i nie zawsze musi być ona tak skomplikowana elektronicznie. Nadal wiele zależy od pomysłowości i wykorzystania nawet najprostszych tricków, które oczekiwany efekt pozwolą nam osiągnąć. 


Dlatego co roku pojawiają się znani scenografowie (Alan Starski, Andrzej Haliński), prezentując projekty dekoracji, pokazując gotowe realizacje i to, jak środkami inscenizacyjnymi osiągnęli efekt, który widzimy na ekranie. Malarze, plastycy, fotograficy i eksperymentatorzy. Opowiadają, tłumaczą, dzielą się doświadczeniami i poruszają wyobraźnię i wenę twórczą młodych umysłów.


W tym roku gościem Bluebox był Ryszard Wojtyński. Plastyk, fotografik, ilustrator. Specjalista od operowania programami komputerowymi do celów projektowania np. odzieży (wyszkolił w USA ponad 100 grafików w tej dziedzinie), okładek książek i płyt, reklam prasowych. Przez lata prowadził firmę ArtLogic i współpracował z polską kinematografią. Jego autorstwa są znakomite, wykreowane elektronicznie efekty wizyjne w Starej BaśniOgniem i mieczemDziejach mistrza TwardowskiegoBitwie warszawskiej i wielu innych filmach. Współpracuje z Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu, gdzie stworzył silny zespół grafików komputerowych, pracujących dla potrzeb kinematografii.


Pochodzi z Olsztyna, mieszka od lat w Warszawie i teraz tu zajmuje się edukacją plastyczną najmłodszych. Uczy też studentów estetyki w obrazie filmowym. W Olszynie najpierw wysłuchaliśmy jego prelekcji o efektach specjalnych, jako elemencie estetyki w obrazie filmowym, a dwa dni później zaproszono nas do Galerii Rynek na wernisaż jego niebanalnych prac. Mnie niezwykle podobają się jego plastyczne, niesamowite wizje.


To też nie pierwsza wizyta Ryśka na festiwalu BlueBox. Nie pojawia się co roku, ale bywa. Poprzednio, kiedy spotkaliśmy się w Olsztynie także poprowadził ciekawą prelekcję o grafice komputerowej i jej wykorzystaniu w filmie. Sąsiadował a ona z prelekcją Andrzeja Halińskiego, mistrza scenografii do filmów Jerzego Hofmanna, ale także do moich ukochanych Excentryków (reż. J.  Majewski 2015).