Podarunki, albo Jolka, Jolka, pamiętasz?

You are currently viewing Podarunki, albo Jolka, Jolka, pamiętasz?

Jolka, Jolka pamiętasz…. Ja niby nie Jolka, ale pamiętam znakomicie. To piosenka o moim pokoleniu, o moim środowisku, ba, nawet o mnie. Mówimy, że jest to dla nas piosenka kultowa. Jak o tej piosence myśli najmłodsze pokolenie, to które chóralnie (700 tys.) wykonało ją na Woodstocku? Pewnie dla nich jest magiczna, ale i kosmiczna. Księżycowa. W swojej książce z myślą o tych, którzy tego czasu nie pamiętają, Marek umieścił …krótki przewodnik po utworze…, dla starszych jest to chwila wspomnień. 

żebrząc o benzynę 


Benzyny brakowało jeszcze przed stanem wojennym i oczywiście zanim wprowadzono kartki. Każdy miał swoją metodę. Ciężarówki (wywrotki) na budowach jeździły na benzynę i miały limity zużycia, np. 25 l/100 km, czyli szczodrze. Dawało się spokojnie zużywać tej benzyny mniej, a więc w naszym garażu, w kanale stały dwie wielkie beki z benzyną lub na benzynę, a znajomi kierowcy dorabiali w ten sposób do pensji. Nazywaliśmy tę benzynę turystyczną. Chyba miała inny kolor, ale oktany się zgadzały. 


Wcześniej mój mąż miał służbowego Fiata 125, bo pracował w PKF i limit wynosił 12 l/100 km, a maszyna zużywała ok. 10. Czyli kartka, ołówek i wyliczenia oraz kanistry. Ten samochód co miesiąc robił kilka tysięcy kilometrów. Drugim źródłem była stacja benzynowa przy ul. Marymonckiej, tu z kolei, kiedy wprowadzono tankowanie zależne od rejestracji, w dni parzyste lub nieparzyste, dawało się zatankować do pełna w okolicach północy. Mieszkaliśmy wtedy z Markiem Dutkiewiczem po sąsiedzku i aż dziw, że nie odkrył możliwości benzynowych na własnym terenie, czyli Bielanach. Oczywiście znajoma stacja na Służewcu, nad ranem, też wchodziła w grę. Ja miałam element przetargowy – darmowe bilety do kina, a więc stacji, w których udało się coś kupić, kiedy wracałam w nocy z nagrań (po 3.00), było więcej. Zawsze woziłam też kanister.


Oczywiście, jak wprowadzono kartki, najważniejsze było odebranie swojego przydziału. Kiedy zachorował mój Tata i spędzał w szpitalu wiele miesięcy, zostałam zobowiązana do odbioru jego benzyny. Wzięłam z garażu Zaporożca i w straszliwym skupieniu walczyłam ze specyficzną skrzynią biegów (nazywaliśmy to „zielonym do góry”, jak w kawale o milicjantach sadzących drzewa). Tata proponował, żeby z jego samochodu korzystać, ale chętnych było mało. Woleliśmy ściągać benzynę. Wyprowadzaliśmy „cara” tylko na spacer naokoło garażu i po benzynę. Raz na stacji odstałam z pół godziny, a kiedy przyszła moja kolej pompiarz popatrzył jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Krzyknęłam desperacko: nie wiem gdzie jest bak! I się zaczęło. Pół kolejki rozkminiało ruski patent. Gdyby komuś się coś takiego przydarzyło to: zapadka do klapy silnika jest w obudowie drzwi kierowcy. Silnik jest z tyłu. A wlew paliwa jest zamaskowany w sposób przypominający babcine wecki. Odwiozłam kanonierkę do garażu, a wracając stwierdziłam, że kolejki nie ma, więc zajechałam na stację VW Golfem. No co? Tu wiem gdzie jest bak, a tamten tankuję gościnnie. Zrozumieliśmy się bez słów, w końcu byłam stałym klientem. Następnym razem zrealizowałam wszystkie kartki + tradycyjny nocny bonus. Zaporożec spacerował tylko wokół garażu.


Trzecie miejsce to była stacja benzynowa, przy wjeździe do Wyszkowa. 30 km dalej mieliśmy działkę nad Narwią i całe lato tam spędzał mój tato z wnuczkami, wspomagany przez rodzinne pospolite ruszenie. Miałam wszystkie kartki, ale potrzebne były też zapasy na miejscu, bo tam rezydował Zaporożec. Na stacji pojawiałam się po 22.00, wcześniej umówiona przez znajomych z Rybienka (chyba mafia). Miałam 55 litrowy bak, 4 kanistry w bagażniku i po jednym za każdym siedzeniem, oraz ½ litra wódki (tej na kartki). Dzięki takim zakupom, życie z kartkami było lżejsze.


Meta

Dziś może oznaczać różne rzeczy, ale wtedy meta znaczyła pokątne miejsca sprzedaży alkoholu. I znowu nie mogę się nadziwić, jak ten Marek musiał się starać, żeby jeździć aż na Plac Zbawiciela. W mojej klatce, 400 metrów od jego bloku, były dwie mety, a w sąsiednim bloku jeszcze taka z winem, dla wybrednych. Oczywiście potrzebny był wprowadzający, ale my byliśmy wystarczająco zaufani. Zaopatrywaliśmy wszystkich znajomych, bo przecież na alkohol były kartki, czyli potrzeba była permanentna. Wewnątrz klatki (27 mieszkań) handlowano i po godzinie policyjnej, właściwie całodobowo. Życie towarzyskie kwitło tak samo, jak w bloku w którym mieszkał Marek, Państwo Kukulscy i Wojtek Trzciński. U nich dodatkowo na ostatnim piętrze były przejścia pomiędzy klatkami. To dopiero musiał być bal.


Można tak w nieskończoność tłumaczyć kolejne wersy, kończąc każdy a ty Jolka pamiętasz? To popularne powiedzenie, używane od lat. Czy jest chronione? 


W polskim prawie utwór wraz z tytułem uważany jest za całość. Ale sam tytuł nie jest utworem. Inaczej regulują to ustawy innych krajów. We Francji tytuł jest chroniony, jeżeli jest oryginalny, nawet wtedy, gdy prawo do ochrony dzieła już wygasło. Podobne uregulowania są w Portugalii i Szwajcarii. W identyczny sposób, rozsądzane są kwestie sloganów reklamowych, które traktowane są jak krótkie sformułowania. We Francji ochrona byłaby bezsporna. Na bazie polskiej ustawy uznano….., że fakt kojarzenia słów z filmem Seksmisja to za mało dla przyznania ochrony na gruncie prawa autorskiego. Jednocześnie uznano naruszenie dóbr osobistych Julka Machulskiego, ale oczekiwano, że wykaże straty, jakie poniósł na skutek, wykorzystania jego dzieła. Może byłoby rozsądzić inaczej, gdyby wzięto pod uwagę towarzyszące okoliczności, czyli sam kontekst i występ Jerzego Stuhra. Można taki slogan ochronić wraz ze znakiem graficznym w urzędzie patentowym (np. Teraz Polska. Slogan wymyślił Wiktor Zborowski).


Są jednak sytuacje, w których tytuł, szlagword, czy nawet użyte w tekście specyficzne sformułowanie, jest znakiem rozpoznawczym utworu i silnie go indywidualizuje. Mówimy wtedy o tytule mocnym. Nazwy i sformułowania określane jako mocne noszą w sobie cechy utworu, a więc przysługuje im także ochrona prawem autorskim. Trzeba tylko udowodnić, że nasze krótkie sformułowanie, wyczerpuje cechy utworu, a więc jest oryginalne, niepowtarzalne, nowe, inne, indywidualizujące i oddziałuje artystycznie, cytując, a raczej parafrazując, Wyrok SW z 29.101979 r. IV CR 353/09.


Czy takim mocnym tytułem jest Jolka? Pewnie nie, ale już Jolka, Jolka, pamiętasz? Tak. Teraz taki tytuł nosi też książka Marka Dutkiewicza i nowa wódka, a w ostatnim przypadku ochronie podlega cały znak. Nie mogę się doczekać na kolejne napoje firmowane przez ten duet autorski (muz. Roman Lipko) np. Za ostatni groszWielki odlotMalinowy królWypijemy, popłyniemy. A także inne teksty Marka: Wstawaj szkoda dniaWindą do niebaNowy wspaniały światLada dzień przyjdą święta (muz. Janusz Kruk), Panna pszeniczna (muz. Katarzyna Gärtner), Szklana pogoda (muz. Grzegorz Stróżniak), czy Miłego dnia (muz. Marcin Kindla). 


Ochrony krótkich, ale charakterystycznych tekstów, należy poszukiwać także w Ustawie prawo własności przemysłowej i Ustawie o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. W tekście piosenki o Jolce, są kolejne mocne sformułowania: dziecko… czujne jak ptakniech Bóg wyprostuje mu snyemigrowałem z objęć twych nad ranem. Czytając tę przezabawną Markową książkę, zaczęłam się zastanawiać nad innymi sformułowaniami, jakich w swoich tekstach używa. Jest mistrzem, a sprawny prawnik jest w stanie udowodnić, że są to teksty mocne.


Chodź, pomaluj mój światbarwę popiołu przybrały niebasmutno szepcze zegarekniech świat mój się zarumieniniech mi zalśni w pełnym słońcu kolorami całej ziemisny zamieniasz na pejzażeniebem się wlecze wyblakłe słonce… (muz. Janusz Kruk)


To tylko z jednej, niedługiej piosenki. W książce znalazłam też fascynującą opinię prof. Jerzego Bralczyka, na temat szlagwordu i tytułu Wstawaj, szkoda dnia, którą w części cytuję: 


1. Połączenie tych trzech wyrazów jest w języku polskim poprawne i prawdopodobne. Ma jednak pewne znamiona literackości, co sprawia, że u znacznej części użytkowników może wywołać wrażenie pewnego stylistycznego nacechowania.
2…… Można zatem uznać, że zwrot jest traktowany jako cytat.
3. Jest mało prawdopodobne, żeby osoby ze środowisk bliskich mediom i kulturze popularnej mogły nie mieć świadomości funkcjonowania tego zwrotu jako cytatu.
4. Należy założyć, że świadomość cytowalność zwrotu może być czynnikiem zwiększającym atrakcyjność wykorzystywania go w funkcji medialnej, np. jako tytuł cyklu artykułów, programu telewizyjnego czy audycji radiowej.

Pewnie dziś niewiele osób pamięta, ale była taka audycja, a jej autorzy, jak to zwykle bywa, twierdzili, że sformułowanie jest potoczne i oczywiście z niczym się im nie kojarzy. A profesorowi się skojarzyło i mnie także. Podobnie jak w reklamie pewnego browaru, który próbował się reklamować teksem: Podaruj mi trochę słońca (muz. Aleksander Bem). Oczywiście to świetna nazwa dla alkoholizowanego napoju, tylko że za zgodą autorów. Niektórzy to mają głupie skojarzenia. No cóż, niektórzy próbują być bardzo sprytni, ale co raz częściej im się to nie udaje. Miny prawników PKP, którym z niczym nie kojarzył się tekst wsiąść do pociągu byle naszego (Magda Czapińska muz. Seweryn Krajewski), były bezcenne kiedy odkrywali, że kolejne osoby jakoś się z nimi nie zgadzają. Dlatego zapytałam, a skoro to wszystko jedno, to dlaczego nie wzięliście Światem zaczęła rządzić jesień? Chociaż to także mocny tytuł akurat.


Takie zapożyczanie to zwykły plagiat, czyli kradzież (łac. plagium) intelektualna. Skopiowanie, zapożyczenie, czy przejęcie cudzego utworu, podpisanie własnym nazwiskiem lub tylko zatajenie nazwiska autora. Utwór może być przerobiony czy zniekształcony i wtedy jest to opracowanie, karykatura, parodia. Jest to utwór zależny, a więc jeszcze bardziej, niż w przypadku korzystania z oryginału trzeba takie zmiany z autorem uzgodnić. 


Często słyszę pytanie, ile można zacytować z utworu, bez pytania i płacenia autorowi? Otóż utwór jest chroniony od momentu rozpoznawalności. Mocne sformułowanie powoduje, że fragment może być wyjątkowo krótki. Wystarczy, że da się zindywidualizować, czyli możemy przydzielić daną frazę do jakiegoś konkretnego dzieła.


Jak rozpoznać utwór od nie-utworu?  Najprostszą metodą wydaje się odpowiedź na te pytania:

  • Czy inny człowiek wykonałby to tak samo?
  • Czy to, co powstało jest wynikiem pracy rutynowej, szablonowej?
  • Czy jest to jeden z możliwych do osiągnięcia wyników, przez osoby podejmujące się tego samego zadania, czy wynik obligatoryjny?

Z tego wywodu wynika, że utworem nie jest klasówka z matematyki, ale wypracowanie z polskiego już jest.