Filmy edukacyjne, są trudne w realizacji, chociaż w dużej części ich konstrukcję można określić jako prostą i schematyczną. Jedna lub kilka osób opowiadających o danym zagadnieniu, czasem widoczna na ekranie, czasem w formie „voice over”. Opowieści towarzyszą obrazy ilustrujące jej treść. Ich zadaniem jest lepsze przedstawienie widzowi problemu oraz ułatwienie zrozumienia i zapamiętania prezentowanych zagadnień i informacji. Autorom nie zależy na epatowaniu techniką i figurami reżyserskimi, lecz na logicznym i klarownym wywodzie. Bardzo często jest to film w dużej mierze montażowy, korzystający z materiałów już istniejących.
W tym sensie można twierdzić, że ta forma filmu jest niezwykle zbliżona do klasyki z początku XX w. Ma to na celu ułatwienie percepcji, lepsze przedstawienie widzowi problemu oraz pomoc w zrozumieniu i zapamiętaniu przekazywanych zagadnień i informacji. Jest to druga warstwa narracji, przekazywana już językiem filmowym, odwołująca się do skojarzeń i wyciągania samodzielnych wniosków, a przede wszystkim do emocji, które zawsze towarzyszą przekazom tak intensywnym jak kino.
Dla ilustratora muzycznego jest to praca dość trudna i wymagająca. Szczególnie, jeżeli postawimy sobie dodatkowe zadanie: ułatwienie, wyjaśnienie, uzupełnienie i odwołania do wiedzy muzycznej i emocji jakie powoduje muzyka, aby także w ten sposób wzbogacić ofertę jaką prezentuje dany film. Nie zawsze film daje taką szansę muzyce, ale jeśli tak, to staram się ją jak najpełniej wykorzystać.
Takich filmów w swojej karierze zawodowej mam kilkadziesiąt, więc wspomnę tylko niektóre: Jerzy Makarczyński – Spacer po Warszawie Pana Bolesława Prusa, Mistrza Canaletta przewodnik po Stanisławowskiej Warszawie, Sceny z powstania Warszawskiego cz. Exodus; Andrzej Brzozowski – Ślady; Zdzisław Szaniawski – Mazurek Dąbrowskiego, Stefan Starzyński; Wiktor Skrzynecki – Dzieje parlamentaryzmu polskiego; Józef Gębski – AK. Armia podziemna, Katyń; Krzysztof Szmagier – Pałac; Jerzy Hoffman: Ukraina. Narodziny narodu; Krzysztof Talczewski: Skarby Watykanu, Krzyżacy. Rozwój. Potęga. Upadek, Księży młyn; Andrzej Horubała – Rodowody niepokornych; Ewa Miśiewicz – Syberyjskie sny; Andrzej Trzos – Rastawicki: Ballada o prawdziwym kłamstwie; Krzysztof Magowsk: Sen o Warszawie; Piotr Poraj-Poleski: Janusz Bielecki. Sekrety; Anna Górna, Ludomir Zając: Tyle jest muzyki; Michał Bukojemski: Z kroniki Aushwitz.
Zadaniem ilustratora muzycznego w takich filmach jest także pomoc w jak najlepszym przekazaniu ich treści. Dobra muzyka ilustracyjna to taka, która pomaga lepiej zrozumieć całość utworu, która pogłębia dramaturgiczną wymowę całości, która uzupełnia swoim podtekstem wymowę obrazów, która samodzielnie rozwija akcję, która wnosi swoisty komentarz do tego, co pokazano. Dotyczy to zarówno filmów edukacyjnych jaki i dokumentalnych o tematyce historycznej.
Muzyka staje się w ten sposób kolejną warstwa narracji. Dzieli film na tematy czy zagadnienia. Nadaje poszczególnym fragmentom filmu odpowiedni nastrój, a więc przyczynia się do powstawania konkretnych emocji. Tworzy cezury pomagające przemyśleć i zrozumieć to co powiedziano i rozdzielić racje różnych występujących w filmie osób. Może także, spełniać dodatkowe zadania.
Przez odpowiedni dobór nie tylko nastroju, ale i historycznego kontekstu, może uzupełnić i wzbogacić tematykę jaką prezentuje dany film, uzupełnić o dodatkowe konteksty, czy elementy. W swoich opracowaniach muzycznych filmów dokumentalnych o tematyce historycznej zawsze odwołuję się nie tyle do wiedzy muzycznej, co do wcześniejszych doświadczeń widza i skojarzeń z nich wynikających aby w ten sposób, po przez emocje jakie powoduje muzyka, wzmocnić jego doznania, skłonić do ogólniejszych skojarzeń, a przez to poszerzyć spektrum doznań i wzmocnić odbiór filmu.
Z drugiej strony należy podkreślić, że nawet mając pełne wsparcie reżysera w swoich działaniach, należy muzyką historyczną, czy muzyką o zabarwieniu geograficznym, czy brzmiącej niezwykle archaicznie, operować ostrożnie i z umiarem. Sygnalizować pewne konteksty widzowi, ale nie zmuszać go do słuchania muzyki trudnej w odbiorze (egzotycznej, lub z odległej epoki), która zamiast wspomóc, może tylko widza rozdrażnić, a do narracji wprowadzić zamęt.
Często dodatkową warstwę narracji stanowią efekty dźwiękowe i atmosfery, które traktowane są bardziej symbolicznie niż realistycznie. Uzupełniają muzykę i mają nie tyle uprawdopodobnić wydarzenia pokazywane na ekranie, co podobnie jak muzyka, wzmocnić ich odbiór.
Działalnością pokrewną są filmy fabularne o tematyce historycznej. W tym przypadku najczęściej komponowana jest muzyka ilustracyjna, ale niezwykle interesujące są zawsze utwory użytkowe, które trzeba dobrać i sceny muzyczne, które trzeba przygotować zgodnie z naszą wiedzą o wiekach i latach minionych, chociaż czasem nie są to nawet czasy bardzo odległe (reż. J.Antczak – Chopin. Pragnienie miłości i Dama Kameliowa – lata 30. XIX w. we Francji, reż. M. Nowicki – Spowiedź dzieciątka wieku – okres napoleoński we Francji, reż. R. Gliński – Matka swojej matki – muzyka rockowa lat 60. XX w. i klasyczna, wirtuozowska, muzyka skrzypcowa, reż. J. Zaorski – Baryton – nagrania płytowe i repertuar koncertów z lat 30.XX w., reż. K. Adamik, A. Holland – Janosik. Prawdziwa historia – folklor góralski z początku XVIII w.). Dotyczy to zarówno doboru utworów, jak i instrumentarium, zwyczajów, tekstów padających w dialogach.
W wielu filmach fabularnych fakty i tło historyczne służą jedynie uprawdopodobnieniu pokazania wydarzeń całkowicie fikcyjnych (Waleczne serce, M. Gibson). Nie oznacza to, że nasz stosunek do realiów historycznych musi być całkowicie umowny, a nawet fałszywy. I tak w serialu Niewolnica Isaura (zniesienie niewolnictwa 1865 r.), bohaterka gra na fortepianie utwór Ignacego Paderewskiego (1860 – 1941) w czasach, gdy on się jeszcze nie urodził, lub miał mniej niż 5 lat.
Często, tak jak w przypadku filmów dokumentalnych, sposób opisywania wydarzeń wynika z sytuacji politycznej, propagandy (filmy radzieckie i niemieckie z lat 30 i 40 XX w.) czy obowiązującej poprawności (opowiadania o wojnie wietnamskiej w filmach produkcji USA). W polskiej kinematografii zdarzały się zakłamania najnowszej historii w filmach powstających tuż po wojnie: Zakazane piosenki (Serce w plecaku i Warszawianka zamiast piosenek związanych z AK), Przygoda na Mariensztacie (Jak pisze Iwona Sowińska – Muzyka ludowa nie tyle doczekała się nobilitacji, ile została wymyślona na nowo).
Jako najciekawszą swoją pracę tego rodzaju, mogę wymienić fabularyzowany serial dokumentalny o Ludwiku van Beethovenie (reż. U. Macfarlane – The Genius of Beethoven) w którym o szczegóły dbano tak bardzo, że nawet fortepiany były przestrojone (a’ = 432 Hz) do brzmienia, jakie miały instrumenty pod koniec XVIII w., Korzystaliśmy z nagrań wykonanych przez orkiestrę dysponująca instrumentami z tego okresu i takie instrumenty widzimy na ekranie. Sceny fabularne łączono z sekwencjami dokumentalnymi.
W tym kontekście warto też wspomnieć o muzyce ilustracyjnej, która powstaje do obu gatunków filmów historycznych, lub jest wyszukiwana spośród zbiorów fonotecznych w tym celu. Niezwykle ciekawe wydaje się tworzenie muzyki autorskiej, lub wykorzystywanie muzyki istniejącej o pewnym zabarwieniu, czy odniesieniach historycznych bądź geograficznych – Ostatni cesarz/The last emperor reż. B. Bertolucci, muz. Ryuichi Sakamoto, David Byrne, Cong Su; Leon zawodowiec/Léon reż. L. Besson, muz. Eric Sera.
Takie potraktowanie muzyki ilustracyjnej pozwala na przystępną dla widza formę odwołania się do jego wiedzy bądź jego wcześniejszych doświadczeń. Taką funkcję w filmie Jerzego Hoffmana Ukraina. Narodziny narodu w pewnej części spełniała muzyka Krzesimira Dębskiego, uzupełniona przez muzykę wybieraną z fonoteki dla przekazania realiów historycznych i kulturalnych danego miejsca i historycznego okresu.