W pierwszych latach filmu człowiekiem pracującym dla dźwięku był taper, obsługa kina, która wspomagała go, imitując dźwięki i opowiadacz, a potem aktorzy, dubbingujacy postacie spod ekranu. Był też kompozytor, który komponował lub przerabiał istniejącą muzykę do konkretnego obrazu i wykonywał ją z orkiestrą w trakcie projekcji lub nagrywał na płyty. Istnieli też szaleni wynalazcy, później nazywani realizatorami nagrań, którym udawało się zapisać dźwięk na różne bardzo niedoskonałe sposoby, a efekt tych prac w postaci płyt z muzyką czy dźwiękami natury był przydatny w kinie. Wraz z płytami powstały kinoteki (czyli fonoteki) i ilustrator muzyczny, który umiał dobrać w nich odpowiednią muzykę do różnych fragmentów filmu.
Wraz z pojawieniem się metod rejestracji dźwięku rozpoczął się rozwój kolejnych dźwiękowych zawodów filmowych. Pierwszy był inżynier dźwięku. W ten sposób, chciano podkreślić jego związek z techniką, ale i odrębność od dotychczasowej, zgranej już ekipy. Fakt, nie był lubiany. Bardzo utrudniał. Praca inżyniera początkowo dotyczyła tylko planu zdjęciowego. Obraz nakręcony na jednocześnie pracujących kilku kamerach, dopasowywano do tego, co nagrała ekipa dźwiękowców. Inżynier dźwięku to tytuł, którym do niedawna obdarzano wszystkich realizatorów dźwięku, bez względu na posiadane wykształcenie. Może to być operator, ale też technik czy ktoś inny z ekipy dźwiękowców. Wyróżnieniem zarezerwowanym dla tych najwybitniejszych jest tytuł reżysera dźwięku.
Inżynier nie działał sam. Trudno powiedzieć, jaki skład miała taka ekipa, ale liczyła kilka osób. Ktoś odpowiadał za uruchamianie kamery optycznej, przygotowanie w ciemni nowych kaset i zabezpieczanie już nagranego materiału, ktoś obsługiwał tubę, a potem mikrofon, szczególnie od czasu, gdy wynaleziono tyczkę. Były osoby odpowiedzialne za konserwację, strojenie i gotowość sprzętu.
Obecnie minimalizacja sprzętu spowodowała, że główny nacisk może być położony na mikrofonizację planu i troskę o sprzęt. Ekipa dźwiękowa liczy najczęściej nie więcej niż trzy osoby – są to operator, technik i mikrofoniarz. W drobnych produkcjach czasem są to tylko dwie osoby. Za to przy trudnych planach zdjęciowych ekipa powiększa się o asystenta operatora dźwięku lub drugiego operatora, w razie potrzeby pojawia się też konsultant muzyczny i dodatkowy technik. Szczególnie jeżeli odtwarzane są playbacki, a plan nagłaśniany. Operator dźwięku może być zatrudniany do całego filmu lub tylko na okres zdjęciowy. Poza operatorem dźwięku i konsultantem muzycznym, wszystkie osoby pracujące na planie kończą swoją pracę na tym etapie zdjęć.
Pojawienie się kolejnych zawodów dźwiękowych miało związek z opanowaniem nowych działów techniki. Udźwiękowienia filmów odbywają się w studiach postprodukcyjnych. Mogą być to jednostki wyspecjalizowane w samych nagraniach dialogów czy efektów synchronicznych albo zajmujące się jedynie montażem. Często w jednym kompleksie są zarówno miejsca do nagrań, jak i montażu. Jest też możliwość zgrania filmu. Mamy więc operatorów dźwięku specjalizujących się w nagraniach dialogów, efektów synchronicznych i zgraniach oraz operatora odpowiedzialnego za koncepcję artystyczną udźwiękowienia całego filmu i plan technologiczny prac. To sound supervisor lub sound designer. Początkowo była to jedna osoba, często uprzednio pracująca też na planie, ale coraz częściej funkcje takie są rozdzielane. Najbliższym współpracownikiem operatora dźwięku w trakcie udźwiękowienia jest montażysta, który często wykonuje część prac operatora dźwięku, np. prowadząc nagrania dialogów czy efektów, opracowując materiały zdjęciowe. Czasem operator i montażysta dźwięku to jedna osoba. Często montażyści specjalizują się w różnych pracach. Mamy więc montażystę dialogów, efektów, muzyki.
Kolejną osobą jest w konsultant muzyczny. Wspomaga reżysera w pracy z kompozytorem, organizuje nagrania, zatrudnia muzyków i nadzoruje montaż muzyki lub samodzielnie ją montuje. Zajmuje się regulowaniem praw autorskich wykorzystywanych utworów. Nadzoruje cały okres produkcji, przygotowuje playbacki i bywa na planie zdjęciowym i zgraniu filmu. Konsultant odpowiada za przygotowanie odpowiedniej dokumentacji muzycznej, nazywanej metryką, po zakończeniu filmu. Nagrania muzyki do filmu zazwyczaj odbywają się w wyspecjalizowanych studiach muzycznych. Tam spotykamy realizatora nagrań muzycznych, który nagrywa, wykonuje montaże muzyczne i zgrywa muzykę w jedną całość. Współpracują z nim technicy studyjni.
W filmach dokumentalnych osoba odpowiedzialna za opracowanie dźwiękowe filmu to ilustrator muzyczny lub autor opracowania dźwiękowego, który zależnie od potrzeb zajmuje się doborem muzyki i efektów dźwiękowych. Nadzoruje montaż lub samodzielnie montuje, a nawet zgrywa film i przygotowuje metrykę. Równie często jest to operator dźwięku, który wcześniej nagrywał dźwięk na planie. Do swojej pracy realizatorzy potrzebują zaplecza w postaci fonoteki (muzycznej i efektowej). Obsługę fonoteki często stanowią osoby, które same zajmują się opracowaniami i mogą służyć pomocą w poszukiwaniach w sobie znanym zbiorze.
Efektami synchronicznymi zajmuje się imitator dźwięku. Pracuje samodzielnie lub dowodzi kilkuosobową ekipą, a do pracy potrzebuje specjalnie wyposażone studio oraz zaplecze w postaci magazynu rekwizytów dźwiękowych. Jeżeli film tego wymaga, pojawia się sound designer. Do jego zadań należy wykreowanie dźwięków nieistniejących, wyimaginowanych czy fantastycznych. Jest to potrzebne w filmach animowanych, science fiction czy fantasy, ale nie tylko. To także opracowanie niesamowitych teł i atmosfer z pogranicza efektów realnych i muzyki. Czasem prace te wykonują specjalnie zatrudnione osoby, ale najczęściej jest to jeden z operatorów, montażystów, kompozytor, imitator dźwięku lub konsultant muzyczny. zazwyczaj na efekt końcowy składają się elementy przygotowane przez każdego z nich.
W każdej dźwiękowej specjalności, od mikrofoniarza i technika, przez operatorów planu, postprodukcji, zgrania, montażystów i konsultantów, supervisorów i sound designerów, z podziałem na gatunki filmowe, są w Polsce zawodowcy. Razem 150 – 200, no może 250 osób. W latach zapaści polskiego filmu, było nas aż za wiele. Teraz, chwilami brakuje rąk do pracy. Ale także umiejętności realizatorów dźwięku są różne. Od osób wybitnych, których nazwiska znane są nawet poza granicami Polski, przez dużą rzeszę rzetelnych zawodowców, po osoby, które nigdy nie powinny znaleźć się w naszym gronie. Ta grupa to pozostałość ostatnich lat, gdzie o zatrudnieniu decydowała niska stawka i oni wygrywali dumpingując ceny, a raczej oferując usługi za cenę, jaką w ich wykonaniu były one warte. Obecnie każda z tych osób ma już dorobek, którym sugerują się zleceniodawcy i dopiero po fakcie okazuje się, że wspólną cechą tych prac jest brak jakości.
Trochę tęsknimy za dawną komisją kwalifikacyjną, która, po obejrzeniu przygotowanych przez kandydata prac, wydawała dokumenty gwarantujące poziom i zakres umiejętności danej osoby. Takie kwalifikacje zatwierdza francuski związek realizatorów dźwięku i jest to potrzebne, jeżeli pracuje się przy filmach dofinansowywanych przez państwo. Może byłaby to wskazówka dla producentów? Dźwięk ma szanse być dobrze zrealizowany nie dlatego, że się zatrudniło kogoś, kto sam siebie nazywa dźwiękowcem. Tym bardziej, że współczesny dźwięk to dziedzina bardzo skomplikowana i różnorodna, a specjalizacja oznacza, że ktoś kto pracuje w post produkcji, może nie podołać pracy na planie filmowym i odwrotnie, plan filmowy reklamy różni się od planu dokumentu czy fabuły i wreszcie, ktoś, kto udźwiękawia reklamy może nie mieć zielonego pojęcia o technologii pracy w fabule. Nie są tego świadomi amatorzy zapaleńcy, którzy otarli się o teledyski czy reklamy i często podejmują się pracy przy większych formach.
Efekty najczęściej są dobrze słyszalne. Czasem zdesperowany producent w ostatniej chwili zatrudnia kogoś dla ratowania sytuacji – poprawiania synchronów, porządkowania projektów, uzupełniania itd. I wtedy dźwięk zamiast na pałę jest na dostateczny z plusem. Zdarza się też, że tworzy wskazany przez reżysera designer od reklam, a w tle pracuje zawodowa ekipa producenta, która gwarantuje, że wszystkie szalone pomysły będą dokładane do pewnego standardu.
Od lat opowiadana jest historia o artyście, który przez długi czas nagrywał treningi koszykówki, aby skompletować brakujące efekty, a potem dowiedział się, że istnieje imitator dźwięku i efekty synchroniczne, które dawno już zrobiono i w dodatku są dużo prawdziwsze od jego nagranych z natury dźwięków. Czy o operatorze planu zdjęciowego, który podjął się zrobienia dźwięku do filmu fabularnego. Materiały z planu były rzeczywiście dobre. Schody zaczęły się w postprodukcji. Film do zgrania przygotowała zawodowa ekipa. Natomiast w sali zgraniowej starczyła chwila, aby wszyscy mieli pewność, że przy konsolecie, ten pan usiadł po raz pierwszy. W obu przypadkach pozostał wpis do dossier – dźwięk do filmu pt …
Czy szkolimy nowe kadry różnego szczebla? W zasadzie tak, ale niejednolicie i niekompletnie. Najbardziej wszechstronnym miejscem jest Wydział Reżyserii Dźwięku UMCF, ale kształci tylko kilkanaście osób rocznie we wszystkich specjalnościach dźwiękowych. Prężnie działa filia na Uczelni w Bydgoszczy i dzięki temu dobrze przygotowanych absolwentów jest więcej. Absolwentom brakuje praktyki, szczególnie na planie zdjęciowym, którego nie można odtworzyć na wykładach i ćwiczeniach.
Poza uczelnią warszawską jest kilka bratnich wydziałów politechnicznych. Razem kształcą po kilkaset osób rocznie, ale ich profil jest stricte techniczny, nastawiony na sprzęt i jego działanie. Absolwentom brakuje specyficznej wiedzy z zakresu technologii, estetyki i analitycznej historii filmu, wiedzy muzycznej i wyszkolonego słuchu. Realizatorami dźwięku zostają z tego grona pojedyncze osoby, zazwyczaj fani filmu i muzycy, często filmowcy i muzycy amatorzy. Nie istnieje państwowa szkoła dla techników dźwięku i mikrofoniarzy. Powstały specjalne programy nauczania dla różnych zawodów filmowych z zamiarem powołania takiej jednostki na wzór słynnego liceum technik teatralnych, ale do realizacji nie doszło. Natomiast wydziały realizacji dźwięku istnieją w wielu prywatnych szkołach pomaturalnych, tylko że programy nauczania i poziom są różne, a przydatność absolwentów weryfikuje życie.
Wreszcie pytanie o sprzęt i możliwości zawodowców. Potencjalnie mamy dostęp do wszystkich wynalazków znanych na świecie. Sprzęt jednak kosztuje, a cena wynajmu musi pozostawać w relacji do kosztów jego utrzymania i odtwarzania. Dlatego w wielu przypadkach jest to znacznie skromniejszy zestaw niż powinien być, a również jakość sprzętu, ilość zatrudnionych w ekipie dźwiękowej osób, ich fachowość, czy w przypadku post produkcji warunki pracy pozostawiają wiele do życzenia. Ogranicza się też zakres prac, czas przeznaczony na udźwiękowienia i zgrania filmów. Wszystkie te czynniki wynikają z konstrukcji budżetów filmowych. Zarówno z naszej perspektywy jak i perspektywy komisji przyznających pieniądze na realizację filmów widać, że pula przeznaczana w kosztorysach na dźwięk jest zwyczajowo zbyt skromna, a to znakomicie ogranicza nasze możliwości. Nie znane są przypadki sukcesów, przynajmniej dźwiękowych, jeżeli ograniczenia przekroczyły pewne minimum. No cóż, można zrealizować jeden bardzo tani film oparty na super pomyśle, jak chociażby The Blair Witch Project, ale nie jest to pomysł na rutynowe działanie całej kinematografii. Zresztą z polskiej perspektywy budżet tego akurat filmu nie był wcale aż tak skromny.