Średniowiecze to epoka w historii Europy obejmująca okres pomiędzy Starożytnością a Renesansem. W czasie, gdy w Europie trwało Średniowiecze świat składał się z kilku kręgów cywilizacyjnych, o bardzo odmiennej kulturze i w różnych stadiach rozwoju. Średniowiecze dotyczy ziem, które były pod panowaniem Rzymskiego Cesarstwa Zachodniego. Osobny krąg cywilizacyjny i kulturalny wykształciło Bizancjum, a więc wschodnia część Cesarstwa. Można się nawet upierać, że w okresie Średniowiecza była to część, która lepiej się rozwijała i była bogatsza niż nasza Europa.
Jako graniczne dla epoki przyjmuje się różne daty. Początek to:
- 306 r. (koronacja Konstantyna Wielkiego)
- 378 r. (bitwa pod Adrianopolem),
- 395 r. (śmierć Teodezjusza Wielkiego) lub
- 476 r. (upadek Cesarstwa Zachodnio Rzymskiego). Trudno wybrać właściwą. W 330 r. Konstantyn Wielki podzielił swoje królestwo pomiędzy dwóch synów i w czasie, kiedy Cesarstwo Zachodnie było słabe, Bizancjum znajdowało się w rozkwicie, a jego upadek nastąpił po najeździe Turków na Konstantynopol.
Jako koniec Średniowiecza wybiera się daty:
- 1309 r. (niewola awiniońska)
- 1453 r. (upadek Konstantynopola)
- 1492 r. (odkrycie Ameryki prze Krzysztofa Kolumba) lub
- 1517 r. (tezy Marcina Lutra).
W przypadku końca, data ta jest różna w różnych częściach Europy i można powiedzieć, że za początek Renesansu i koniec Średniowiecza w danym miejscu, można uważać moment, kiedy człowiek zaczął być traktowany indywidualnie, zaczęto bardziej zwracać uwagę na sprawy doczesne i na nowo odkryto Starożytność, co nazywamy też humanizmem.
Termin Średniowiecze powstał na przełomie XIV i XV w.. Pochodzi od sformułowania media latinitas i oznacza czas, w którym klasyczna łacina uległa skażeniu, aby ponownie odrodzić się w Renesansie. Rzeczywiście pewne kręgi ludzi światłych, już w ok. 1400 r. we Francji zaczęły przestrzegać klasycznej łaciny, ale dotyczyło to małego grona ludzi. Stosowane są też sformułowania medium aevum i media aetas – wieki średnie. Bardzo długo okres ten oceniano jako kryzys intelektualny, zastój, stagnację i zacofanie co znajdowało odzwierciedlenie w powiedzeniu długa noc średniowiecza. Jest to pogląd niesłuszny i bardzo krzywdzący, szczególnie, że opisujemy tak ponad 1000 lat, a więc trudno powiedzieć nawet, że był to okres jednolity. Przyjęło się mówić o:
- wczesnym Średniowieczu III – VIII lub V – X w., nazywanym wiekami ciemnymi, bo mało o nim wiemy
- pełnym Średniowieczu od X – końca XIII w.
- późnym Średniowieczu XIV i XV w. nazywanym Jesienią Średniowiecza
Taki tytuł nosi najbardziej znane dzieło dotyczące historii kultury średniowiecznej, którego autorem jest Holender, Johan Huizinga. Jest on sceptycznie nastawiony do możliwości obiektywnego poznania zagadnienia i bardzo odpowiada mi ten pogląd, a przede wszystkim argumentacja autora. Materiały, którymi dysponujemy są niekompletne, a historię opracowuje się na podstawie tego czym dysponujemy. Nie wiemy, czy brakuje nam 10%, czy może 90% i czy to, co mamy, to wyjątek, czy raczej coś powszechnego i charakterystycznego dla opisywanego zagadnienia. To, co mamy, można interpretować na różne sposoby, tym bardziej że nie wiemy jak wielu i jak ważnych informacji jesteśmy pozbawieni. Z reguły np. opisywane są wydarzenia negatywne (jak w naszych gazetach i na portalach internetowych), bo są frapujące i intrygujące, a o pozytywach nigdy się nie pisze. To, co dobre i zgodne z prawem jest nudne.
Książka Jesień Średniowiecza stała się powszechnie znana dzięki filmowi (reż. A. Hiller, 1970), a także książce Ericha Segala, według której powstał film Love story. Wydawcy nie wierzyli w sukces powieści i sami poradzili autorowi, żeby przerobił dzieło na scenariusz filmowy. Ku ich zdumieniu i książka i film przyniosły autorowi sukces i światową sławę. Książka Segala na świecie od razu stała się bestsellerem i przetłumaczono ją na 20 języków. Na polski także (Love story, czyli o miłości, tł. Anna Przedpełska-Trzeciakowska w 1989 r. i Opowieść miłosna, tł. Grzegorz Kołodziejczyk w roku 2004), ale ja, osoba ciekawa, zaopatrzyłam się w powieść natychmiast, już nie wiem jakim cudem w egzemplarz w języku angielskim i mam go na półce nadal, chociaż nie zaglądałam do niego od lat.
Tę właśnie książkę (Jesień Średniowiecza, Johana Huizingi) przyszedł pożyczyć do biblioteki Collage Radcliffe główny bohater filmu Love story (Ryan O’Neal), student prawa i potomek słynnej rodziny Barret, która na jego uniwersytecie (Harvarda) ufundowała liczne gmachy. O bajecznym majątku klanu nie wspomnę. W bibliotece trafił na pyskatą studentkę wydziału muzyki dawnej, córkę piekarza, Jennifer Cavilleri (Ali MacGraw), no i z tego przekomarzania wykluła się jedna z największych historii miłosnych XX w. (sama płakałam w czasie projekcji).
Film dostał Złote Globy za najlepszy dramat, reżyserię, scenariusz, muzykę i rolę Ali McGraw. Otrzymał też Oskara za muzykę Francisa Lai i nawet jak ktoś o książce i filmie nie słyszał, to zna tę muzykę w oryginale, albo w wersji piosenki, śpiewanej przez Mirelle Mathieu. W 1977 r. Segal napisał sequel: Opowieść Olivera. Ta książka również została sfilmowana, ale takiej sławy jak pierwsza produkcja już nie zdobył. Wcześniej, o czym mało kto wie, w 1967 r. (na podstawie powieści Lee Minoffa), Erich Segal napisał scenariusz do pełnometrażowego filmu animowanego opartego na muzyce The Beatles, Yellow Submarine (Żółta łódź podwodna). Pewnie niewiele osób pamięta ten film, ale dla mojego pokolenia jest to pozycja kultowa.
Napisał też mnóstwo innych książek i scenariuszy, godząc pracę literacką z karierą uniwersytecką. Sam studiował na Harvardzie, a większość opowiedzianych przez niego historii dotyczy środowiska akademickiego. Zmarł w 2010 r. na zawał. Chorował na Parkinsona.
Drugim filmem, w którym dość niespodziewanie pojawia się tytuł powieści Johana Huizingi, jest Pulp Fiction (1994, reż. Q. Tarantino). Dialog jest kultowy, a więc wszyscy go chyba znają… Brzmi to zabawnie i zaskakująco, natomiast wiele osób nie potrafi skojarzyć go (dialogu) z książką, która stała się do takiego porównania pretekstem. Nic dziwnego. Wydana w 1919 r. (w Polsce w 1961 r. w tłumaczeniu Tadeusza Brzostowskiego, PIW) monografia nie jest dziełem popularnym i łatwym w czytaniu, chociaż na pewno popularnonaukowym, znakomitym dla wyrobionego i zainteresowanego historią czytelnika. A Pulp Fiction bawi i prostego odbiorcę i konesera, oczywiście każdego na poziomie jego możliwości.
Huizinga opisuje późne Średniowiecze bez romantycznej stylizacji i upiększeń. Omawia czynniki kształtujące ówczesną kulturę, sposób bycia, obyczaje, ceremoniał, stosunek do sztuki, religii i umysłowość człowieka tamtych czasów. Z drugiej strony usuwa pozytywistyczną legendę o Średniowieczu jako epoce prymitywizmu, mroku i szarości. Daje zwarty obraz epoki i zapewnia mu samoistny byt, jako odrębnej jednostce kulturalnej ludzkości. Ostatni okres
Średniowiecza jest znacznie lepiej udokumentowany, niż wieki poprzednie i niezwykle bogaty w wydarzenia. Wieki X – XIII to czasy wielkiego sukcesu. Po nich nastąpiły wieki XIII – XVI, czasy wielkich klęsk. Ludzie widząc liczne, niekorzystne zmiany w swoim życiu, spodziewali się końca świata, jako kary za grzechy, a więc rozwinął się kult śmierci, umartwianie się i poczucie winy. Historyk szwajcarski J. de Sismondi podsumowując XIV w. powiedział: niedobry to był czas dla ludzkości.
Dla człowieka średniowiecznego wiele rzeczy było niezrozumiałych, a więc nadawano im znaczenie magiczne, boskie. Wszystkie sprawy życiowe przybierały znacznie bardziej wyraziste formy zewnętrzne niż obecnie. Dystans pomiędzy smutkiem i radością, dobrym i złym losem wydawały się dużo większe. Jak pisze Huizinga Człowiek średniowieczny podobny jest do chorego, który za długo był już karmiony zbyt silnymi lekarstwami.
Wielkie wydarzenia żywota ludzkiego: narodziny, małżeństwo, śmierć; spowijała na mocy sakramentów boska tajemnica. Także mniejsze wydarzenia (podróż, praca, odwiedziny) wymagały błogosławieństw, ceremonii, konwencji, sformułowań i zaklęć słownych. Zimne i budzące trwogę ciemności były złem dużo bardziej rzeczowym. Gwałtowniej i żywiej cieszono się zdrowiem i bogactwem, które kontrastowały z ubóstwem. Choroba dotkliwiej kontrastowała ze zdrowiem. Pojawiała się w sposób straszniejszy i bardziej bolesny. Wszystko w życiu miało w sobie coś ostentacyjnego. Każda pozycja społeczna, rzemiosło i profesja były do rozpoznania po stroju. Rycerz nosił emblemat swojej damy, członek cechu oznakę swego bractwa, stronnictwo barwy, a lennik, czy sługa herb przywódcy. Możni nigdy nie pokazywali się bez paradnych orszaków i korowodów, budząc lęk i zawiść. Wesela, pogrzeby, sądy, wszystko miało swój rytuał i ceremonię, co manifestowano w procesjach, okrzykach, lamentach i muzyce.
Wszystko przybierało formę konwencji, porządku, obyczaju. Mówimy o silnej skłonności Średniowiecza do kazuistyki. Tak należy przyjmować etykietę dworską, obyczaje wojenne (później prawo międzynarodowe) czy miłość dworską. Do każdej funkcji tworzono specjalny urząd. Wszystkie rzeczy miały imiona np. armaty, statki czy lampy. Można mówić o przecenianiu wagi przedmiotów (testamenty). Każda wypowiedź krystalizowała się w przysłowie, sentencję czy cytat, który wielokrotnie powtarzano. Jego kontynuacją była dewiza, emblemat, a wreszcie herb.
Formalizm powodował ogromne przywiązanie do oznak zewnętrznych, stąd potrzeba zemsty czy zadośćuczynienia. Jednocześnie prymitywność motywacji, lekkomyślność w wydawaniu orzeczeń, łatwowierność, brak krytycyzmu, niedokładność i powierzchowność (kronikarze). Myślano izolowanymi wyobrażeniami, często też płynnie przechodzono od powagi do zabawy (np. lżąc oblegających gród).