Profiler z profilu

You are currently viewing Profiler z profilu

Skończyłam właśnie czytać książkę Paula Brittona Profil mordercy (Znak litera nowa. Kraków 2018). Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, nawet nie jako na czytelniku kryminałów i sensacyjnych opowieści, ale przede wszystkim jako miłośniku biografii i opowieści o ludziach niezwykłych. Także psychologu amatorze (w odróżnieniu od mojej mocno zawodowej córki, m.in. psychologa klinicznego, wśród wielu innych umiejętności).

Z oczywistych względów najbliższa jest mi psychologia muzyki i psychologiczne aspekty odbioru działa filmowego. Sposób w jaki możemy wpływać i przekazywać naszą historię widzowi, co możemy przekazać „podprogowo”, jaki wzajemny wpływ mają na siebie wskazania wzroku i słuchu, i jak odtwarzamy na tej podstawie wskazania innych zmysłów.

Ale psychologia to psychologia i wypracowane reguły ludzkich zachowań, świadomych i podświadomych, w każdej dziedzinie życia są podobne, a psychologiczny portret konkretnego człowieka składa się z tych działań i jest naszym swoistym podpisem, jak linie papilarne czy tony składowe głosu, które odpowiadają za jego niepowtarzalny tembr. Trzeba tylko taki portret umieć przeczytać i zrozumieć, a także zdiagnozować, jeżeli zawiera cechy niestandardowe i niepokojące.

Paul Britton uważany jest za jednego z najwybitniejszych profilerów policyjnych w Wielkiej Brytanii i jest jednym z prekursorów tej dziedziny. Człowiekiem, dzięki któremu wypracowano pewną metodykę pracy, a przede wszystkim znaleziono, osądzono, odosobniono lub skierowano na leczenie wielu groźnych przestępców, których działanie determinowały zaburzenia psychiczne i choroby, które rozwinęły się na tej bazie. 

Jest człowiekiem niezwykłym, dziś już ponad siedemdziesięcioletnim. Ta niezwykłość wynika z jego pochodzenia: małe miasteczko Leamington, prosta rodzina bez ojca, który odszedł, a może zmarł, gdy był jeszcze małym dzieckiem. Ciąg różnych wydarzeń, które przydarzały mu się w życiu, zmieniały go, ale zmian by nie było, gdyby nie jego osobowość i przenikliwy umysł, upór, pracowitość i ogromny talent. 

Matka, samotnie wychowując dzieci, korzystała z pomocy wspólnoty katolickiej i opieki społecznej. Imała się wielu zajęć, w tym pomagała w domu starców, czy też opieki społecznej. Jeśli nie miała gdzie zostawić dzieci, to zabierała je ze sobą. Tu pojawiła się pierwsza ważna postać w życiu małego (siedmioletniego) chłopca: Pan Blower, który rozmiłował go w czytaniu, obdarowując książkami dla dzieci i młodzieży. Wtedy w życiu chłopca pojawiła się też biblioteka i świat, którego horyzonty bardzo się poszerzyły.

Szkoła do której uczęszczał Paul miała niski poziom, a dzieci z biedniejszych rodzin od razu kierowano do szkół zawodowych zamykając im drogę do innego rozwoju. Nie wszyscy uświadamiali sobie, że tak się dzieje. W końcu dotyczyło to kilkunastoletnich dzieci i ich często niewykształconych rodziców, a więc przyjmowali wyznaczoną im drogę jako własną. Na szczęście w głowie Paula (miał 11 lat) zakiełkował pomysł dalszego rozwoju, nauki, studiów, mimo, że w domu nie znalazł zrozumienia, a przede wszystkim nie miał pieniędzy, aby swój plan zrealizować. Może to przeczytane książki podpowiedziały mu, że świat jest większy niż to co widać z perspektywy małego, skromnego mieszkania w małym, podupadłym miasteczku?

Trudno powiedzieć dlaczego został akurat kadetem policji, ale właśnie tu odkrył kolejną prawdę: przestępca nie jest jakoś specjalnie oznakowany, nie nosi ostrzegawczej plakietki, ani nie wydziela specjalnego zapachu. Przestępcami zostają zwykli ludzie, ba nawet jego koledzy ze szkoły. Paul zaczął zadawać sobie kolejne pytania: co się wydarzyło, że poszli taką drogą? Co dzieje się w ich głowach? Jak myślą? Jak planują? Jak przewidują? I dlaczego?

Później wykonywał wiele różnych prac, utrzymywał żonę i dzieci, ale też zapisał się do szkoły wieczorowej, zrobił małą i dużą maturę, tę ostatnią właściwie eksternistycznie i to w siedem miesięcy. Mając 27 lat rozpoczął studia na wydziale zarządzania uniwersytetu Warwick. Otrzymał stypendium, bo maturę zdał na szóstkę. Przede wszystkim matematykę, co wiele mówi o meandrach jego umysłu. Wiele mówi też o zdolnościach, pracowitości, determinacji i samozaparciu człowieka, ale także o jego najbliższych, a przede wszystkim żonie, która przez wiele lat pomagała utrzymać dom, prowadziła go i wychowywała dzieci.

Kiedy na uniwersytecie otwarto kierunek psychologiczny, Paul natychmiast znalazł się właśnie tam i szybko odkrył, że to waśnie nieodgadnione zakamarki ludzkiego umysłu będą jego przyszłością. I znów szaleńcza pracowitość i niewątpliwe zdolności. Licencjat ukończony na szóstkę i kontynuował studia na uniwersytecie Leicester. Tu zajął się lękami i fobiami, został stażystą wolontariuszem, a potem etatowym pracownikiem kliniki. Zajmował się nocnymi koszmarami, zaburzeniami osobowości, problemami seksualnymi, bezsennością, problemami psychosomatycznymi. Wszystko to były ciężkie przypadki, a praca psychologa klinicznego spełniała marzenia naszego bohatera.

Współpraca Paula Brittona z policją rozpoczęła się na początku lat 80. Oczywiście przypadkiem. Zwrócono się do niego o pomoc, jako psychologa, ponieważ bez skutku próbowano opisać mordercę, którego poszukiwano. Niewątpliwie była to osoba zaburzona, ale kluczowe pytanie brzmiało: jak ją rozpoznać? A także: czego można po niej oczekiwać?

W pewnym sensie taka prośba była ewenementem, ale na całym świecie (głównie w USA) próbowano włączyć wiedzę o działaniu zaburzonego i niezaburzonego ludzkiego umysłu do działania oficerów śledczych. Konstruowano programy komputerowe, tworzono bazy danych, ale też wykorzystywano wiedzę teoretyków i naukowców. Paul Britten miał jeszcze jedną zaletę był praktykiem, który nigdy nie zrezygnował z codziennych kontaktów z pacjentami i ta wiedza często okazywała się najcenniejsza.

Profiler to postać, która pojawia się w większości współczesnych kryminałów (słynna  Sasza Załuska z kryminałów Katarzyny Bondy albo Rudolf Heinz z książek Mariusza Czubaja). Jaki mają do niego stosunek oficerowie śledczy? Czasem się podśmiewają za plecami, czasem są jawnie wrodzy. Ci, którzy dzięki pomocy profilera rozwiązali swoją zagadkę często entuzjastyczni, ale zdarza się również, że ciągle pełni nieufności. – No bo to jakaś taka szarlataneria. Przepowiednie profilera łatwo zweryfikować, porównując cechy wskazane przez niego i oryginał złapanego przestępcy. Raz bywa lepiej, raz gorzej, beznadziejnie, ale i wspaniale. Profiler może pomóc, ale i skierować śledztwo na zupełnie zły trop, poprzez źle wyciągnięte wnioski.

Nie każdy, nawet najlepszy, psycholog może zostać profilerem. Trzeba mieć jeszcze żyłkę śledczego, a z drugiej strony wielu oficerów śledczych ma tzw. intuicję, a więc umie podświadomie czytać pewne komunikaty, których realnego pochodzenia trudno się doszukać. Jak tłumaczy Paul Britton profilowanie to rozwiązywanie tego samego równania, co diagnozowanie, tylko znamy inne dane, a pozostałe są niewiadome. Czy ten sposób rozumowania, to pozostałości po zarządzaniu i matematyce? Zresztą śledząc opowieść, którą snuje w swojej książce, wyraźnie widać jakie sobie zadaje pytania i jak próbuje je rozwiązać. Część z nich powinien zadawać sobie właśnie śledczy. A jak wygląda samo równanie?

W przypadku klinicznym, mamy człowieka, jego działania, ale i możliwość prowadzenia z nim rozmów i wywiadu psychologicznego, dzięki czemu można go zdiagnozować, leczyć lub zastosować środki, dzięki którym nie zrobi krzywdy ani sobie, ani innym ludziom. W przypadku zbrodni, mamy już efekt działania chorego, chwilowo zamroczonego lub otumanionego umysłu, a pytanie brzmi: czyj to umysł? jakimi innymi cechami i zachowaniami może odznaczać się ta osoba, która dokonała konkretnego czynu?

Ma to pomóc w ograniczeniu grupy podejrzanych, a w ostatecznym efekcie wytypowania i aresztowania sprawcy. Czasem jest to jeden przypadek, czasem okazuje się, że sprawca wpadł w pewną manię i działa seryjnie, a czasem, że odkryta zbrodnia nie jest pierwsza, a stanowi kolejny etap działań. Wydarzenie uruchamia więc walkę z demonami w przeszłości. 

Profil potencjalnego sprawcy, nie są to jakieś wieści niesłychane, ale pewien zestaw cech, który musi wystąpić w komplecie: wiek, stan rodzinny, przeszłość, dzieciństwo, środowisko, miejsce zamieszkania, tryb życia, zawód. Jak wynika z kart książki to także specyficzny sposób prowadzenia przesłuchań i rozmów. Wiedza psychologiczna, jak je konstruować, czego oczekiwać i jak doprowadzać do przyznania nawet tych, którzy swój czyn wyparli ze świadomości.

W wybranym zestawie przypadków, w których rozwiązywaniu Paul Britton uczestniczył przeważają morderstwa na tle seksualnym. Giną kobiety, a sprawcami są głównie mężczyźni. Zupełnie nie byłam przygotowana na opowieść, która nagle zaatakowała mnie z kart książki, ponieważ przed oczami stanął mi film Plac zabaw – laureat grand prix na zeszłorocznym Festiwalu Debiutów w Koszalinie. Przypomniałam sobie wtedy rozmowę z reżyserem (Bartosz Kowalski) i członkami ekipy (w tym psychologami, którzy opiekowali się młodymi aktorami), jaka odbyła się po projekcji filmu na festiwalu. Wtedy okazało się, że do napisania scenariusza i nakręcenia filmu skłoniła autora notatka, którą wyczytał w angielskiej gazecie. Przerażająca historia nie jest fikcją literacką, a artystycznym zaprezentowaniem okrutnych faktów.

Teraz mogłam przeczytać o drugiej stronie medalu – pracy profilera i ekipy śledczej poszukującej dwulatka, a potem jego zabójców. Mordercami okazują się dwaj 10 letni chłopcy, a rozmiary ich okrucieństwa porażają i każą zadać sobie pytanie: jakie są przyczyny takiej psychopatii u dzieci? Oczywiście są to dwie różne opowieści, ponieważ film towarzyszy nie ekipie śledczych, ale chłopcom w ich codziennych działaniach. Były to zwykłe dzieci nieróżniące się od swoich rówieśników, ale też z jakiegoś powodu inne ponieważ ich działania kończą się sadystycznym morderstwem. Film nie porusza tematu śledztwa, przesłuchań i poszukiwań. Wielominutowa scena, pokazana w jednym ujęciu właściwie zamyka temat, pozostawiając widzów z pytaniem: dlaczego?


Czytając opowieść Paula Brittona można docenić pracę scenarzysty i reżysera, który swoimi filmowymi środkami przedstawił portrety morderców niezwykle zbliżone do przygotowanego w śledztwie profilu. Niewątpliwie z niego korzystał, ale wypełnił go swoją treścią i zrobił to znakomicie. Historia wydarzyła się w Wielkiej Brytanii, ale mogła wszędzie i dlatego jej uniwersalizacja jest taka wstrząsająca. 


Filmowi mordercy są nieco starsi. Mają po 12 lat, są sami ze swoim dojrzewaniem, przytłaczają ich problemy dorosłych, którzy to im powinni okazać pomoc. Agresja jest formą zagłuszenia poczucia bezradności wobec swojej seksualności i rzeczywistości. Autor wprowadził również postać dziewczyny z tak zwanego dobrego, dostatniego domu. Ona także jest w swym dojrzewaniu samotna. Właściwie ociera się o agresję chłopców, która mogłaby i ją pozbawić życia. Okazuje się to próbą generalną. Na jej szczęście.


Mniej szczęścia ma małe dziecko, a finałowa scena, wielogodzinnego, pozbawionego emocji mordu, który dzieje się w oddaleniu, a więc bez drastycznych obrazów i dźwięków, które same tworzą się w naszej podświadomości i wyobraźni, pozostaje na długo w pamięci i wielokrotnie wraca.