Spacery po Wenecji to także zabawa w skojarzenia. Co może być weneckiego? A raczej co kojarzy nam się z przymiotnikiem wenecki, wenecka, albo z samą Wenecją? Obie z moją przyjaciółką Agnieszką postanowiłyśmy rozwinąć się intelektualnie.
Był np. Kupiec wenecki/The Merchant of Venice, komedia niejakiego Williama Shakespeare’a napisana w Anglii pod koniec XVI. Jej akcja toczy się dokładnie w tym samym czasie tylko, że w Wenecji. Jest to o tyle ciekawe, że dzieło wielokrotnie ekranizowano. Po raz pierwszy, jeszcze w wersji niemej w 1914 r., po raz ostatni w 2004 r. reż. Michael Radford, w rolach głównych Jeremy Irons i Al Paccino, Budżet filmu wynosił 30 mln dolarów, a więc była to całkiem duża produkcja. Powstała też, oparta o treść sztuki, opera. Do libretta O’Briena napisał ją Polak Andrzej Czajkowski. Jego prawdziwe nazwisko to Robert Krauthammer, ale już w czasie wojny zmienił je na Czajkowski, co pozwoliło mu skutecznie ukrywać się przez całą okupację. Skończył Konserwatorium Paryskie, ale w 1951 r. władze polskie namówiły go na powrót oferując dalsze studia i możliwości koncertowania. Studiował w Warszawie, a przede wszystkim w 1955 zajął VIII miejsce na V Konkursie Chopinowskim. Rok później zdobył III nagrodę na konkursie pianistycznym w Brukseli i z tej wycieczki do Polski już nie powrócił. Koncertował, komponował, a wspomniana opera miała premierę w 2014 r. w Brabancji. Jest w Polsce postacią całkowicie zapomnianą.
Wenecja dziś jest częścią Republiki Włoskiej i jednym z miast, które rozsławiają Włochy na całym świecie. W 1797 r. została zdobyta przez Napoleona. Po pokoju w Campo Formio włączona do Austrii. Podczas Wiosny Ludów w 1848 r. proklamowała na krótko niepodległość. W XIX w Wenecja została włączona do nowo powstałego Królestwa Włoch. Dla mnie jest to początek moich włoskich wakacji, a także ich koniec.
Na lotnisku tradycyjnie żegna mnie Marco Polo. To także kupiec wenecki, syn i bratanek weneckich kupców. Kiedy się urodził w 1254 r. jego ojciec z bratem przebywali w podróży na daleki wschód. Gdy z niej powrócili, jego matka już nie żyła, a Marco miał 15 lat. Dwa lata później wyruszyli w kolejną podróż, już z jego udziałem. Czy byli pierwsi? Na pewno nie, chociaż tak twierdzi podróżnik w swojej napisanej po latach książce. Część jego przygód wydaje się wyolbrzymiona i nierealna, ale wtedy miał już możliwość przeczytać o tym co napisali inni. Zyskał nawet przydomek Il milone, obrazujący jego przesadę. Zresztą w relacjach ludzi żyjących w średniowieczu, wszystko było olbrzymie i nadnaturalne.
Nawet liczb używano jako fikcji literackiej, aby wywołać zdumienie i zatrwożenie czytelnika, natomiast przez wiele wieków zarówno daty jak i liczby przyjmowano za prawdziwe. Dopiero w XIX w. zaczęto odczytane dane na nowo i analizować, aby stwierdzić np. że podanej ilości wojska niemożna było gdzieś fizycznie pomieścić – na statku czy w wąwozie), albo zapewnić mu wyżywienia nawet z całych zbiorów danego terenu czy całej Europy. Często szacunki wyolbrzymione są o kilkaset procent. Szczególnie, że ludzie średniowiecza nie tylko nie umieli czytać, ale nie umieli też liczyć, a na dodatek nie znali cyfr, a już szczególnie tych, które nazywamy arabskimi (indyjsko – arabskimi).
Czy Marco i jego rodzina znali cyfry arabskie? Było to niezwykle prawdopodobne. Najstarszy europejski zapis w systemie pozycyjnym pochodzi z 1138 r. W XIII w. stosowano go we włoskich księgach handlowych, a wiek później w księgach kościelnych. Propagował ich użycie matematyk Fibonacci. Kupcy zrzeszali się w gildie i spółki handlowe. Dzięki temu obracali ogromnymi kapitałami i musieli jakoś go liczyć. Rozwijały się banki. Prowadziły operacje kredytowe oraz handel. W XIII w. wprowadzono weksle. Największe banki działały w miastach włoskich Florencji, Sienie, Genui. Niezwykle silna pozycję w handlu miały też Rawenna, Piza, Mediolan, Rzym i właśnie Wenecja.
Wcześniej stosowano cyfry rzymskie wywodzące się z tradycji Etrusków i system addytywny. Addytywne były też dwa systemy greckie, które zamiast cyfr stosowały w różny sposób litery alfabetu. W Polsce cyfry arabskie stosowano od 1397 r., powszechnie w Europie od XVI w. Do V w. nie rozumiano idei zera i to był główny problem we wszelkich rachunkach. Oczywiście dzisiaj cyfry używane w krajach arabskich wyglądają już całkiem inaczej, podobnie jak nasze cyfry i te ze średniowiecza, ale system liczenia pozostał.
Ojciec i stryj Marco wrócili z Chin z misją przywiezienia stu uczonych znających teologię i 7 sztuk wyzwolonych oraz z rodzajem żelaznego listu. Przez lata pobytu na w odległych terenach nauczyli się posługiwać językiem. W Pekinie rządzili Mongołowie i byli bardzo zachodnia kulturą zainteresowani, natomiast wenecjanom zależało na nawiązaniu stosunków handlowych. Marco wstąpił na służbę do Chana i dzięki temu jeździł po dalekim wschodzie oraz skrzętnie swoje spostrzeżenia zapisywał. W Pekinie jest nawet most jego imienia. Co robili w tym czasie jego ojciec i stryj? Nie wiadomo, ale prawdopodobnie rozwijali współpracę handlową, bo w końcu jakimś cudem w Wenecji znalazł się chiński jedwab i wpływy chińskie w malarstwie, a wreszcie wyroby kamionkowe i porcelanowe. Podobno słowa „porcelana” użyto po raz pierwszy w zapiskach Marco Polo, chociaż ten drukowany egzemplarz wydano już po jego śmierci.
Druga wyprawa była jeszcze dłuższa, trwała 24 lata, a w drogę powrotną do Wenecji panowie wyruszyli ok. 1290 r. Podróż odbywała się morzem. Przywieźli mongolską księżniczką, którą miał poślubić jeden z władców Persji. Podane przez Marco fakty potwierdzają kroniki Chińskie i Perskie. Ich pojawienie się w Wenecji wzbudziło ogromną sensację, bo już nikt się ich nie spodziewał. Nawet w ich domu mieszkali jacyś dalecy krewni. Na szczęście przywieźli dość kosztowności, aby cała rodzina mogła pławić się w bogactwie, więc warto było się do nich przyznać.
Opisanie świata przedstawione przez Marco Polo zawdzięczamy jeszcze jednej jego przygodzie. Został uwięziony, po przegranej wojnie Wenecji z Genuą, i tam poznał Rustichellego, który także był więźniem i spisał opowiadania podróżnika. Do dziś zachowało się 119 rękopisów, bo druku jeszcze nie było. Różnią się tekstem, szczególnie, że często są to tłumaczenia. Prawdopodobnie niektóre fragmenty tekstu zaginęły. Niewątpliwie była to wielka inspiracja dla współczesnych. Egzemplarz dzieła woził ze sobą Krzysztof Kolumb, a więc książka okazała się także niezłą podróżniczką. Natomiast w 1995 r., ukazała się praca Frances Wood Did Marco Polo Go to China? Twierdzi, że podróżnik nie dotarł dalej niż do Konstantynopola, ale inni naukowcy są innego zdania, co więcej znajdują wciąż nowe dowody, które potwierdzają opowieści weneckiego podróżnika.