Ręce do góry – stara historia

You are currently viewing Ręce do góry – stara historia

Cóż za piękne miejsce. Skąpane w promieniach słońca, omiecione życiodajną morską bryzą. Ma ten festiwal niesamowitą magię. Ma też reżyserów i pewne typy filmów, które kocha bardziej niż inne. Selekcja jest bardzo ostra i większość filmów zgłaszana jest już na początku roku. Pamiętam, że kiedy zastanawiano się czy Pan Tadeusz (reż. A. Wajda, 1999) będzie pasował do charakteru tego festiwalu. Projekcja wyjątkowo odbyła się na początku maja, ale filmu do konkursu nie zakwalifikowano, mimo znakomitego i powszechnie szanowanego reżysera i niezwykle popularnej francuskiej producentki Margaret Menegoz z nie mniej popularnego Les Films du Losange. Film był świetny, podobał się, ale uznano, że odbiega od profilu, jaki festiwal sobie wyznaczył. Kiedy pracowaliśmy nad Człowiekiem z żelaza nikt nie pytał o selekcję czy wcześniejsze dostarczenie kopii. Wiedziano, że walczymy z czasem i cenzurą, a pokazanie filmu było polityczną manifestacją poparcia dla polskich spraw. Rzeczywiście, pracowaliśmy jeszcze w trakcie trwania festiwalu. Film pokazano ostatniego dnia. Wzbudził szał publiczności, ale także uznanie jury ze Złotą palmą włącznie. 


Wiele osób powtarzało przez te wszystkie lata, że może była to nagroda trochę za obecność, albo za tematykę, a wreszcie, ze względu na sytuację i na wyrost. To, co wydarzyło się w Cannes w 2017 roku przeczy tym wszystkim insynuacjom. Ogromna, pękająca w szwach sala projekcyjna. Na czerwonym dywanie Lech Wałęsa, Krystyna Janda, Alan Starski i towarzyszący im Jerzy Skolimowski, Małgorzata Szumowska, Krzysztof Zanussi, Agnieszka Holland. To projekcja odrestaurowanego cyfrowo filmu, który pokazano w ramach Cannes classic – największych arcydzieł kina. Wspaniałe przyjęcie, hołd złożony zmarłemu niedawno mistrzowi i potwierdzenie, że ta złota palma, pierwsza, jaką kiedykolwiek dostał polski reżyser, była zasłużona i przez 36 lat nawet się lekko nie przykurzyła. Zanim ogłoszono stan wojenny, film zdążył jeszcze zdobyć Nagrodę Solidarności na Festiwalu polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i być nominowany do Oskara. 


Lista laureatów Festiwalu w Cannes, to także lista moich ulubionych filmów fabularnych do których zwykłam wielokrotnie wracać. Począwszy od Straconego weekendu Billy Wildera z 1946, przez kolejne:

  • Cena strachu – H. Cluzol 
  • Lecą żurawie – M. Kałatozow 
  • La Dolce Vita – F. Fellini
  • Lampart – L. Visconti
  • Parasolki z Cherbourga – J. Demy 
  • Kobieta i mężczyzna – C. Leluch 
  • Powiększenie – M. Antonioni
  • MASH – R. Altman
  • Posłaniec – J. Losey
  • Strach na wróble – J. Schatzberg 
  • Rozmowa – F. Coppola
  • Taksówkarz – M. Scorsese
  • Czas Apokalipsy – F. Coppola  
  • Blaszany bębenek – V. Schlendorf 
  • Cały ten zgiełk – B. Fosse
  • Seks, kłamstwa i kasety video – S. Soderbergh 
  • Dzikość serca – D. Lynch
  • Fortepian – J. Campion
  • Pulp fiction – Q. Tarantino
  • Sekrety i kłamstwa – M. Leigh
  • Tańcząc w ciemnościach – L. von Trier
  • Pianistę – R. Polański


Wygląda na to, że nasze gusta (z festiwalem) ostatnio się nieco zaczęły rozmijać, ale i tak lista wspólnych zachwyceń, jest imponująca. Poza konkursem głównym, którego wynik jest najbardziej oczekiwany, są jeszcze mniejsze rywalizacje oraz mnóstwo dodatkowych pokazów w wielkich salach (jak ta w której pokazano teraz Człowieka z żelaza) i całkiem malutkich, liczących kilkadziesiąt miejsc, dla filmów, które szukają swego szczęścia na targach (jak tegoroczny film, współfinansowany przez TVP o Maksymilianie Kolbe). Wtedy w 1981 r. na specjalnej projekcji był pokazywany inny polski film, także robiony w pośpiechu i wysyłany do Cannes w ostatniej chwili. Ja pracowałam przy obu, stąd i emocje były podwójne i zmęczenie proporcjonalnie większe. 


Ten drugi film to Ręce do góry w reż. Jerzego Skolimowskiego. Do dziś spotykam ludzi, którzy znając datę powstania pierwszej wersji filmu (1967) patrzą na mnie z zadziwieniem i stwierdzają – Ale młodo pani wygląda. Jak na panią po 70. to nawet rewelacyjnie. Tylko, że w tym czasie to ja miałam 14 lat, a moje nazwisko w czołówce dotyczy nowej wersji filmu, która powstała w 1981 r., a miała opóźnioną premierę w roku 1985. Fakt, na swoje lata wyglądam młodo i to nawet na te prawdziwe, tym zdziwienie jest większe. 


Film Ręce do góry, powstał w 1967 r., ale zaległ na długie lata na półkach, bo PRL-owska cenzura nie dopuściła go do dystrybucji. Nie został nawet oficjalnie kolaudowany. Był takim filmem zawieszonym w niebycie, czyli oficjalnie niedokończonym. Potem podobny los spotkał Wierną rzekę Tadeusza Chmielewskiego i jest to najgorsza sytuacja, jaka filmowi mogła się trafić. Ekipa nie otrzymała ostatnich wypłat (rat), nie było też podstaw do wypłaty nagrody, czyli często sumy w wysokości wpisanej do umowy jako gaża podstawowa. Reżyser nie mógł nawet zabiegać o premierę i dystrybucję, bo film ciągle był w fazie produkcji. Miał za sobą współpracę z Andrzejem Wajdą przy Niewinnych czarodziejach (1960) i Romanem Polańskim przy Nożu w wodzie (1962) oraz trzy świetne filmy Rysopis (1964), Barierę (1966) i Walkower (1965) i nagle wszystko się zapadało. Skolimowski udał się na emigrację. Wrócił na chwilę dokończyć ten przerwany film właśnie po sierpniu 1980 r., a na stałe do Polski, dopiero realizując Ferdydurke (30 Door Key, 1991). Przez te lata robił filmy w Anglii, Włoszech a nawet w Hollywood, przez jakiś czas głównie malował, zawsze pisał wiersze, poematy, scenariusze i równie często pojawiał się w filmach jako aktor. Odnowiony film został w Cannes zauważony, ale żadnej nagrody, ani wyróżnienia nie otrzymał. Nagrodę za scenariusz dostała rok później, angielska Fucha/Moonlighting, do której muzykę skomponował Hans Zimmer. Film był też nominowany do Złotej Palmy 1982.

Już dziś startuje Cannes 2019. Festiwal potrwa do 25 maja kiedy to na uroczystej gali zostaną wręczone nagrody. Kto w tym roku zgarnie Złota Palmę? Jarmusch, Almodovar, a może Tarantino.