Chrześcijaństwo pojawiło się na terenach Imperium Rzymskiego na początku naszej ery. Początkowo rozwijało się we wschodniej części Cesarstwa, ale już w 50 r. istniała duża grupa wyznawców Chrystusa w Rzymie. W wieku II chrześcijanie pojawili się w Hiszpanii i Galii, a w III w Brytanii. Początkowo prześladowania chrześcijan były raczej sporadyczne, chociaż problemem był fakt, że zwolennicy nowej religii odrzucali współistnienie z innymi wierzeniami, a więc i represje stawały się co raz bardziej dotkliwe. Cesarz Lucjusz zakazał nawracania ludzi, ale samych wyznawców chrześcijaństwa nie potępiał. Cesarz Walerian I, zakazał chrześcijanom gromadzenia się na cmentarzach i kazał zamykać ich świątynie. W połowie III w. cesarz Decjusz wydał wreszcie prawo nakazujące karanie wyznawców Chrystusa.
Jednak już w 311 r. cesarz Galeriusz wydał edykt tolerancyjny, a w 313 r. cesarz Konstantyn I potwierdził te prawa edyktem mediolańskim i chrześcijaństwo stało się religią równoprawną z innymi wyznaniami. Po śmierci cesarza Juliana Apostaty, który próbował odrodzić starą religię Rzymian, kolejni cesarze skłaniali się ku chrześcijaństwu. W 381 r. uznano je za oficjalną religia Rzymskiego Imperium, a w roku 392 cesarz Teodozjusz Wielki zakazał wszelkich form pogaństwa.
Nowa wiara rozprzestrzeniała się w Europie. Jej nosicielami byli mnisi, kaznodzieje, pustelnicy, święci żebracy i była to grupa pozostająca poza kontrolą biskupów. Z nich wywodzą się zakony i pobożni mężowie spędzający czas za murami na czytaniu i przepisywaniu świętych ksiąg. Lud znajdował wśród nich zrozumienie dla swojej nędzy i trudu. Powstawały miejsca kultu, będące jednocześnie centrami kulturalnymi i intelektualnymi. Gromadziły artystów, zakładano przy nich szkoły. W XI i XII w. mnisi wychodzili do ludzi głosząc kazania, dobierając zrozumiałe słowa i często wypowiadali się w języku miejscowym. Dzięki nim zanotowano wzrost znaczenia wiary chrześcijańskiej i pozycji papieży, ale zaraz potem także upadek autorytetu Kościoła, na co samo duchowieństwo solennie sobie zapracowało.
Duchowieństwo chrześcijańskie było w Średniowieczu, samodzielną i silną grupą społeczną. W dostojnikach Kościoła budziła się żądza władzy, a zażarty spór pomiędzy cesarzem Henrykiem V i papieżem Kalikstem II, zakończył się konkordatem w Wormacji w 1122 r. i rozdzieleniem władzy świeckiej i kościelnej (w Bizancjum był to jeden władca). Wcześniej, Henryk IV był zmuszony do pieszej wycieczki, w worku, przez Alpy, aż do Canossy. Po trzydniowej pokucie pod murami zamku papież Grzegorz VII zdjął Henrykowi ekskomunikę. Henryk natychmiast rozpoczął walkę z papieżem od nowa i ustanawiając swojego antypapieża Klemensa III ruszył na Rzym. Miasto zdobył, a kościelnych oficjeli zmusił do ucieczki. Papież Grzegorz VII zmarł na wygnaniu w 1085 r. Do Rzymu nigdy nie udało mu się powrócić.
W Kościele średniowiecznym pojawiły się poważne nadużycia. Były przyczyną wystąpień wielu duchownych i uczonych, którzy krytykowali rozluźnienie dyscypliny, powszechną ignorancję, liczne przywileje i wielorakie obciążenia na rzecz stanu duchownego. Godności Kościelne przyznawano małym dzieciom (potomkom książąt i możnych). Część kardynałów nie była duchownymi. Za pieniądze można było kupić stanowisko, dyspensę, zdjęć klątwę czy ekskomunikę, unieważnić małżeństwo. Bardziej dbano o sprawy doczesne niż pozagrobowe. Duchowni chrześcijańscy nie zachowywali celibatu, papieże utrzymywali konkubiny i uznawali swoje dzieci. Biskupi zajmowali się głównie zarządzaniem w swoich dobrach i nie mieli czasu dla swoich diecezji (mówiono o takim, który pierwszy raz odwiedził swój kościół w trumnie).
Rosło niezadowolenie z działalności Kościoła, nastąpił kryzys, wynikający ze złej oceny postulowanych zachowań i ich realizacji przez kler. Pogłębiła to niewola awiniońska (1309 – 1377) i wielka schizma zachodnia. W Avinionie osiadł papież Klemens V, a za nim kolejni papieże narodowości francuskiej, którzy źle się czuli wśród włoskich kardynałów w Rzymie. Do Rzymu próbował wrócić papież Urban V, ale zrezygnował. Papieże stali się podlegli królom francuskim, byli od nich uzależnieni politycznie, militarnie i finansowo. Było to powodem kolejnych nadużyć. Do Rzymu, za namową świętej Katarzyny ze Sieny wrócił z wygnania dopiero papież Grzegorz IX.
Po jego śmierci, w 1378 r. na konklawe wybrano papieża Urbana VI, a niezadowolone frakcje zwołały drugie konklawe i wybrały swojego papieża Klemensa VII, który rzucił na Urbana ekskomunikę i próbował zdobyć Rzym zbrojnie. Po fiasku tych poczynań osiadł znów w Avinionie, dając początek schizmie, którą zakończył dopiero Sobór w Konstancji (1414-1418) i to w momencie, gdy urzędujących papieży było już trzech (trzeci ośrodek powstał w Pizie). Synod zwołał właśnie papież z Pizy, Jan XXIII, a ostatecznie wybrano nowego papieża Marcina V, czego nie uznał papież z Avinionu Benedykt XIII, co już nie miało znaczenia. Schizma została zażegnana, ale ponad wiek przepychanek na najwyższych szczeblach Kościoła musiał jego autorytet bardzo nadszarpnąć. Do dziś uczeni teologowie nie są w stanie rozstrzygnąć, którzy panujący wtedy papieże, byli właściwi, a którzy byli tylko uzurpatorami. Sytuacja stała się problematyczna, a może nawet groteskowa, gdy konklawe w 1958 r. wybrało na papieża Angelo Giuseppe Roncalli, który przybrał imię Jana XXIII, co świadczy o tym, że wcześniejszy papież – Jan z Pizy, nie był legalny.
Wielka schizma zachodnia i związane z nią negatywne zjawiska były niewątpliwym katalizatorem dla reformacji i okazją do szerzenia swoich tez przez jej prekursorów. Początkowo w Czechach (Jan Hus, 1417), potem Anglii (John Wycliffe) i Skandynawii. Schizma zakończyła się, ale nie przystąpiono do reform. Na soborze mówiono natomiast o budowie całego Kościoła (na wzór monarchii stanowej), konflikcie polsko – krzyżackim i spalono Jana Husa. Spuścizną po schizmie była zależność od władców świeckich i skomercjalizowanie papiestwa, ale też do ustalenie Rzymu jako faktycznej, a nie tylko tytularnej, siedziby papieży.
Nie milkły gwałtowne sprzeciwy na zeświecczenie hierarchii i lekceważenie kleru, tylko w różnych warstwach społecznych miały różne oblicza. Wśród prostego ludu odzywały się instynkty pogańskie. Równolegle upowszechnił się sprzeczny z nauką Kościoła pogląd, że człowiek może sam, bez pomocy duchowieństwa, porozumieć się z Bogiem. Pojawili się biczownicy, odprawiano egzorcyzmy, odbywały się korowody taneczne i orgie seksualne, które jawnie występowały przeciw kościołowi. Znakomicie te czasy na terenach polskich, ale także sąsiedzkich opisuje Elżbieta Cherezińska w cyklu Odrodzone królestwo. Jej powieść Korona śniegu i krwi zaczyna się od panowania Przemysława II i kończy jego śmiercią, Niewidzialna korona to pierwsze 10 lat walki Władysława Łokietka o objęcie tronu zjednoczonej Polski i wreszcie Płomienna korona, która te zmagania kończy koronacją.
Czytałam te powieści z ogromnym zainteresowaniem. Z jednej strony jest to rzetelna wiedza historyczna, a podawane fakty nie budzą wątpliwości. Z drugiej fikcja literacka, a obie narracje przeplatają się w sposób tak spójny, że trudno je rozdzielić. Średniowiecze to świetny okres do takiego opracowania. Luk w naszej wiedzy jest ogromnie dużo, a ciekawe, chociaż może nie do końca zgodne z rzeczywistością ich wypełnienie bardzo nasze wyobrażenie o tym okresie ubogaca.
Niezwykle cenne jest też szerokie spojrzenie na epokę z jej zwyczajami, ceremoniami, knuciem i krótkowzrocznością przewidywań, wystrojem wnętrz, ubiorem, biżuterią i sztafarzem, który odczarowuje mroki i prostactwo Średniowiecza, jakie z reguły pamiętamy ze szkoły. Pięknie oddane są też różnice w obyczajach i kulturze różnych krain i nacji. Całość utrzymana jest w formie sensacyjnej i słusznie porównywana do Gry o tron R.R. Martina. Na wszystko nałożona jest warstwa fantasy, w której ożywają lęki, zwidy i wierzenia człowieka Średniowiecza, a jednocześnie znakomicie spełnia ona potrzeby i zachwyca współczesnych czytelników.
W książce pojawiają się zielone (niszą zielone sunie) leśne panny, o wdzięcznych imionach Kalina, Leszczyna, Jemioła, Dębina, Olcha…. To kapłanki i służki bogini Mokosz, starych wierzeń, a ich bóstwem jest Triglaw, bóg o trzech twarzach. Zbierają się na Ślęży, Raduni, są cichymi posłańcami, szpiegami. Przenikają do dworów możnych i roztaczają opiekę nad ludźmi starej krwi, wywodzącymi się od najstarszych mieszkańców tych terenów. Ich ideą jest zagęszczenie tej krwi przez związki i rodzące się dzieci. Dziewczyny się nie starzeją, trudno określić ich wiek. Znają się na ziołach, umieją odczyniać uroki, znakomicie rozróżniają i zapamiętują zapachy. Ich moce są nieogarniane.
Są też męskie leśne oddziały. Oni służą trzem starcom i są nastawieni mniej pokojowo. Z nimi bez skutku walczą Krzyżaccy. Oni także wnikają w szeregi służby, a więc mają swoich obserwatorów blisko wydarzeń. W pewien sposób współpracują z zielonymi pannami, a jedna z panien przystępuje do takiego oddziału. Pojawiają się też ludzie obdarzeni różnymi przypadłościami, ale i mocami: karły i karlice, wilkołaki, wiedźmy, wróżki, smoki, Michał Zaręba, którego ciało pokrywają łuski, a w szczególnych momentach wstępuje w niego „zły”. To także sługa księcia Władysława Łokietka, Borutka, szybko zmieniający miejsca pobytu, rozmawiający z końmi, trochę prześmiewca, trochę doradca. Niewątpliwie wysłaniec jakichś mocy, pełniący opiekę nad księciem i wspomagający go w odzyskaniu korony Polski. To Krzyżacy i ich intrygi, niedobitki ukrywających się Templariuszy.
Niezwykłym pomysłem jest tchnięcie życia i nadanie osobowości godłom i znakom rycerskim. Orły, lwy i różne fantastyczne zwierzęta, które zdobią płaszcze i chorągwie, ożywają i w ważnych momentach swoim zachowaniem komentują wydarzenia. U wezgłowia czuwał pół orzeł pół lew i on to skłonił oba łby, żegnając się w imieniu księcia z Przemysławem.
W tym tyglu pojawiają się też przedstawiciele Kościoła. Postać piękna, Jakuba Świnki, który pnie się po szczeblach kościelnej hierarchii, jakby przeciw sobie, bo najbardziej chciał być mnichem i zgłębiać stare księgi. On także, jak się okazuje, jest starej krwi, a nosi w sobie grzech kilku pokoleń duchownych którzy nie zachowali celibatu. Jest dzieckiem i wnukiem księdza. Kiedy objeżdża swoje arcybiskupstwo, bez orszaku, skromnie odziany, odkrywa rozmiary rozpusty, ciemnoty, czy też zwykłej niewiedzy, nieznajomości łaciny, liturgii, modlitw, niezrozumienia podstawowych praw wiary, które głoszą wysłańcy Rzymu. Księża osiadli na probostwach nie zachowują celibatu, posiadają dzieci. Ściągają od wiernych daniny za spowiedź, sakramenty, sądzą, że sami nie podlegają boskim prawom, mają je tyko egzekwować od innych. Są brudni, niechlujni i niewykształceni.
Są chciwi biskupi, sami żyjący w grzechu, knujący, intrygujący, nastający na życie ludzi im niewygodnych, a także pogmatwane kontakty z zajętym swoimi sprawami papiestwem. Biskup Paweł prowadzi nawet dom nierządnic. Są cisi ludzie, dzięki którym można przejrzeć knucia i nieprzyjazne działania innych i płatni mordercy, którzy wykonują bezszelestnie rozkazy swoich panów. To także chciwy, podstępny i grzeszny biskupa Jan Muskata, który walczy z Łokietkiem, ale jak w każdej dobrej powieści umiera w czasie koronacji księcia. Serce Jana Muskaty pękło. Ze skruchy.