Wielokrotnie zadawano mi pytanie o redakcję planszy dźwiękowej w II serii serialu 07 zgłoś się. Rzeczywiście wygląda to dziwnie: Dźwięk współpraca Małgorzata Przedpełska. Można to tłumaczyć dwojako. Albo z całej ekipy tylko dźwięk współpracował z reżyserem (a konkretnie ja), a może z produkcją, albo zachachmęcono w ten sposób nieobecność jednego nazwiska. Prawdziwa jest wersja druga. Moim szefem był Jan Czerwiński i jego nazwisko powinno się znajdować na planszy dźwięk (drukowanymi literami). Ja byłam II operatorem dźwięku i moje nazwisko powinno być pod spodem, taką samą czcionką, ale bez drukowanych liter. Potem powinien być napis współpraca, bo w okresie zdjęciowym, współpracował z nami mój późniejszy mąż Marek Rytelewski i to nazwisko powinno być czcionką mniejszą, czyli tak jak jest.
Plansza tak wygląda dlatego, że mój szef swoje nazwisko z czołówki wycofał, a ja nie chciałam zająć głównego miejsca, które mi się nie należało, nawet za cenę przeniesienia mnie do planszy współpraca, a więc wyróżniono mnie większą czcionką. Zgodnie z ustawą o prawie autorskim twórca może podjąć taką decyzję. Zakłada się, że nazwisko w napisach to prawo twórcy, a więc jeżeli ma być inaczej (rezygnuje z nazwiska w napisach, lub występuje pod pseudonimem) powinien zgłosić swoją decyzję na piśmie producentowi. I tak było w tym przypadku.
Jan Czerwiński nie mógł zrobić nic więcej w sytuacji konfliktu z reżyserem, który wbrew jego opinii kazał wykorzystać w filmie piloty nagrane z terkoczącą jak traktor kamerą i to dotyczyło kilku scen na klatkach schodowych, gdzie nie mieścił się blimp, czyli kamera w osłonie dźwiękowej. Stało się to na ostatnim etapie pracy, kiedy właściwie film był gotowy, a dźwięk zgrany, w tych scenach z dialogiem nagranym na postsynchronach.
Było to dla nas całkowitym zaskoczeniem. Od początku było wiadomo, że staramy się, aby wykorzystać jak najwięcej materiałów nagranych na planie zdjęciowym i rzeczywiście w przeważającej części filmu to się udało. Ale dyskusje w ogóle nie dotyczą sytuacji, w których na planie nie stworzono do takich nagrań warunków. Takim miejscem było np. mieszkanie profesora z odcinka Złoty kielich z rubinami.
Reżyserowi zależało, żeby było to mieszkanie przedwojenne, zagracone, miejsce pełne antyków, starych mebli, dobrej jakości obrazów i rzeźb, no i różnych bibelotów. Teoretycznie na hali były realizowane zdjęcia do wielu mieszkań, a więc mogło być i mieszkanie profesora. Było jedno ale. Zgromadzenie takiej ilości cennych rzeczy, ich transport i pilnowanie, było poronionym pomysłem, szczególnie, że obie sceny zajęły nam jeden niepełny dzień zdjęciowy, a przygotowania na hali, trwałyby kilka dni i tyle samo likwidacja tego planu.
Takie miejsce znaleziono przy ulicy Filtrowej, dzięki zgodzie, zaprzyjaźnionego z kimś, kolekcjonera. Ja niestety musiałam zgłosić, że niczego mądrego w takim miejscu nie nagram, bo pod oknem jeździły tramwaje i hamowały na przystankach w obie strony oraz był duży ruch samochodowy, którego nie dało rady wyeliminować. Drugi problem był wewnętrzny, czyli wspaniały, stary parkiet, który przy każdym kroku straszliwie trzeszczał. Te trzaski powodowali aktorzy, członkowie ekipy oraz jeżdżąca na wózku kamera. Postanowiliśmy więc realizować maksymalnie obraz, a ja usłyszałam, że „nagramy Se postsynchrony”. Świetnie.
Tak samo zdecydowano w przypadku zdjęć pod hotelem Viktoria, czy koło hali Oliwia w Trójmieście (odcinek Dlaczego pan zabił moja mamę), bo z ruchem ulicznym nie miałam żadnych szans. Podobnie sytuacja wyglądała na klatkach schodowych. Mieszkania wybudowano na hali, ale potrzebne były stare wąskie schody z różnorodnymi windami, typowe dla śródmieścia Warszawy. No, więc jeździliśmy po takich miejscach i wszędzie był problem ze zmieszczeniem się i wykonywaniem jakichkolwiek ruchów dużą kamerą, więc zdecydowano się na małą poręczną, ale głośną. W wielu miejscach był bardzo duży pogłos, a więc i tak dźwięk był średni (mikroportów jeszcze nie wynaleziono), a każdy ruch niósł się długo i odbijał. Reżyser wiedział, że nagrywam piloty i to zaakceptował.
Okazało się że wiedział, ale tylko do czasu. Nagraliśmy wszystkie postsynchrony i zgraliśmy film, a wtedy zaczęły się dyskusje, że te piloty, to właściwie są znakomite, a kamery w ogóle właściwie nie słychać, więc on by wolał stary dźwięk, bo się do niego przyzwyczaił, a teraz to brzmi trochę inaczej, chociaż postsynchrony aktorzy nagrali bardzo dobrze i tak w kółko. A wreszcie polecenie, że mamy kilka jego ulubionych klatek schodowych wymienić na piloty. Szef odmówił wykonania polecenia, zerwał z filmem umowę i wyjechał na działkę (jedyny kontakt, przy pomocy telegramu lub umyślnej taksówki).
Próbowano zmusić mnie do wykonania poprawek, ale ja solidaryzując się z szefem odmówiłam, bo to było poza zakresem moich obowiązków wpisanych w umowę. Wszyscy wiedzieli, że w zastępstwie robiłam, znacznie trudniejsze, poprawki cenzury (przeszukanie, zamiast rewizja; jest pod obserwacją, zamiast jest śledzony itp.), bo wgrywałam do gotowego filmu pojedyncze słowa czy zdania, a nie całe sceny. Ale zmusić mnie nie mogli. Ostatecznie Pan Janek film zgrał tak jak chciał reżyser, ale nazwisko z napisów wycofał. W ten oryginalny sposób zaprotestował i rzeczywiście plansza dziwoląg zwraca nawet po latach uwagę.
W tym kontekście, bo różne nieporozumienia pomiędzy twórcami się zdarzają (nazwiska wycofali m.in. Maciek Dudkiewicz: scenarzysta i przez chwilę – zerwał umowę – reżyser filmu W pustyni i w puszczy oraz scenarzysta filmu Samum; Maria Nurowska: autorka powieści i scenarzystka filmu Panny i wdowy; Michał Szczerbic: scenarzysta filmu Wiedźmin; o wielu innych zerwanych i rozwiązanych umowach nie wspomnę), można zadać sobie pytanie, jakie w takich sytuacjach mamy możliwości zachowania się? W ogóle jak wygląda rozwiązywanie i zrywanie umów? Oraz kto umowy zerwać nie może lub na jakich warunkach i co zrobić wtedy.
Umowa o dzieło, to uzależnienie otrzymania należności za pracę, od jej efektu, a więc wykonania określonej rzeczy lub czynności czy, w przypadku twórcy – dzieła i zaakceptowaniu tego efektu przez zamawiającego. Umowa taka dotyczy czynności i rzeczy, które mają powstać, dlatego niezbędny jest dokładny opis cech jakie ma reprezentować zamawiane dzieło oraz spis pól eksploatacji na których powstały utwór może być przez zamawiającego eksploatowany. Całość pracy określa się jako 100%, a wtedy w niektórych przypadkach można ją rozdzielić na kilka osób. I ja w 07 zgłoś się, miałam do swojej umowy dopisane dodatkowe czynności, bo tak się umówiliśmy i dostałam pewien procent umowy mojego szefa (ale zgrania w tych dodatkach nie było!).
Umowa zawiera termin w jakim powinniśmy się z niej wywiązać, ewentualnie terminy realizacji poszczególnych jej elementów lub dni zdjęciowe w których powinniśmy być na planie oraz informacje jakie czynności zostaną podjęte w przypadku nie wywiązania się z umowy lub wad prawnych usługi lub przedmiotu, który jest sprzedawany lub kupowany. Szefowie poszczególnych pionów znają swój budżet, terminarz realizacji poszczególnych scen, obsadę aktorską i wszystko to jest z nimi uzgadniane, zanim dojdzie do podpisania umowy, a więc otrzymane warunki, podpisując umowę akceptują. Ale i tak jest wiele momentów spornych, a więc trzeba wiele dobrej woli, ustępstw i zrozumienia ze wszystkich stron.
Są też informacje do czego zobowiązuje się osoba, która nas zatrudnia, ale z reguły nikt nie podpowiada nam nadmiernie jak mamy się przed zamawiającym bronić. Wiedział to dobrze ustawodawca i potraktował twórców jako stronę słabszą, a więc wymagającą wsparcia. Dlatego są odpowiednie uregulowania w ustawie i wystarczy to wykorzystać. Najbardziej podoba mi się zapis, że twórcy honorarium się należy, nawet jak umowa o tym nie wspomina. Jeżeli twórca świadomie chce coś zrobić bez wypłaty musi znaleźć się w umowie informacja, że swoje dzieło wykonuje bezpłatnie i oczywiście na jakich warunkach (kompozytor komponuje muzykę do studenckiego filmu), aby nie został także przy okazji oszukany.
Podpisując umowę działamy w dobrej wierze, czyli zakładamy, że wszystko będzie się działo tak jak to ustaliliśmy. Nie zawsze jednak, jak widać, tak jest. W przypadku produkcji audiowizualnej jest bardzo trudną rzeczą spełnienie wymogów czasowych przez wszystkie podmioty związane takimi umowami. Wystarczy, że jeden element nie wywiąże się z planowanego terminu (np. pogoda zakłóci zdjęcie, montaż obrazu potrwa 6 zamiast 2 miesięcy, dłużej trwa regulacja praw autorskich lub zakupy wykopiowań), aby reszta prac także trwała dłużej lub rozpoczynała się, a więc i kończyła później. Jest wieloletnią tradycją, że produkcja filmów w Polsce przebiega inaczej niż planowano. Termin zakończenia prac jest traktowany z przymrużeniem oka, natomiast głównym elementem staje się wykonanie całości dzieła.
Niezależnie istnieje w umowie zapis, który zobowiązuję twórcę do wskazania kogoś, kto go zastąpi w razie niemożności wykonania przez niego pewnych prac lub kontynuowania dzieła. To bardzo ważne bo pozwala np. na kilkudniowe zastępstwa i w 07 zgłoś się takim wskazanym byłam ja, realizując np. efekty synchroniczne w czasie urlopu I operatora dźwięku. Pozwala to też na zatrudnienie nowego twórcy, jeżeli przedłużające się terminy nie pozwolą komuś na dokończenie pracy lub nastąpi rozstanie w sytuacji braku porozumienia.
Jeżeli mamy napisane w umowie, że praca ma być wykonana według naszej najlepszej wiedzy i zgodnie z ustaleniami technicznymi, to w omawianym przypadku rację miał operator dźwięku. Były sceny technicznie nie nadające się do wykorzystania, bo niemożność realizacji materiałów 100% wynikała z inscenizacji i została przyjęta do wiadomości. W sumie winna byłam ja. Piloty nagrałam za dobrze, z myślą o aktorach, którzy mieli nagrywać postsynchrony, bo gdyby nic nie było słychać, to w prawdzie im było by trudniej, ale problem by nie istniał.
Wypowiedzenie (zerwanie) umowy jest jednostronną czynnością prawną, polegającą na złożeniu drugiej stronie oświadczenia woli. Powoduje skutki w przyszłości! Umowę może rozwiązać producent, niezadowolony z naszej pracy, lub po informacji od reżysera, że dla niego ta współpraca jest niesatysfakcjonująca. Z pracy możemy zrezygnować my, bo nie spełniono warunków, które sobie wspólnie wyznaczyliśmy, wydarzyło się coś co zmusza nas do porzucenia pracy, albo współpraca z reżyserem się źle układa i tak było w naszym przypadku.
Często umowa zawiera kary umowne, dla strony zrywającej umowę i czas wypowiedzenia, co jest niezwykle ważne w okresie zdjęciowym. Szczególnie restrykcyjne zapisy zawierają umowy aktorskie. Aktor, w przypadku zerwania umowy w trakcie pracy nad filmem ponosi ogromne koszty, bo przecież nie można od połowy zdjęć obsadzić w filmie innego aktora lub aktorki.
W naszym przypadku było to oświadczenie o odmowie wykonania polecenia reżysera, niezgodnego ze sztuką dźwięku. Operator dźwięku otrzymał by honorarium zmniejszone o jakiś %, który trzeba by przeznaczyć dla jego następcy. Praca była prosta do wykonania i zajęła by dwie, może trzy godziny, a więc głównym problemem nie były pieniądze, ale znalezienie kogoś, kto będzie chciał ingerować w dźwięk kolegi, wiedząc, że jest to wbrew jego woli. I nikogo nie znaleziono!