Co to i czyje to, czyli Jaka to melodia na poważnie

You are currently viewing Co to i czyje to, czyli Jaka to melodia na poważnie

Jednym ze znaków rozpoznawczych każdego utworu jest jego tytuł. Powinien tak być pomyślany, aby nasz utwór, nie mylił się z innymi, a więc najlepiej żeby był to tytuł oryginalny. Trudno to czasem zaplanować, albo wymyśleć. Powstają więc utwory zatytułowane np. DomNasz domStary domNasz stary dom… i wtedy łatwo o pomyłkę. Przy zgłaszaniu utworu do ochrony organizacje zbiorowego zarządzania prawami (OZZ) zwracają uwagę, aby tytuły, szczególnie utworów tego samego typu, nie dublowały się. Bo jeżeli okaże się, że tak oznaczony utwór dostał tantiemy, to sporo czasu zajmie ustalenie, o który utwór chodziło, a więc tantiemy wolniej dotrą do adresata, albo wcale nie dotrą, bo nie da się stwierdzić który z utworów identycznie oznaczonych wykorzystano.  


Autorzy sami dążą do indywidualizacji swoich dzieł i nie mylenia ich z innymi. Stąd zdarza się, że popularny utwór nosi kompletnie niekojarzący się z nim tytuł: Remedium (S.Krajewski. M.Czapińska) czyli Wsiąść do pociągu byle jakiego. Nic nie pomogła wena twórcza Pani Magdy. Utwór jest zarejestrowany pod dwoma tytułami, bo tak wybrali słuchacze i na taki tytuł wpłacano tantiemy. W przypadku piosenek, często tytuły są jednoznaczne z ich szlagwortami albo, niezależnie od planu autora, szlagwort staje się drugim tytułem utworu. Pozostaje wtedy pytanie a jaki jest ten pierwszy tytuł? Oraz mnożą się pomyłki i długotrwałe poszukiwanie, takie jak moje w filmie Matka swojej matki (reż. R.Gliński 1996) z piosenką Nie wiem czy to warto, bo w tekście nie ma takiego sformułowania. Natomiast jest Nie wiem sama nie wiem i Czy wiesz? A to ostatnie to tytuł całkiem innego utworu. 


Zdarza się, że tytuły się powtarzają. Np. filmy Ryś (od nazwy zwierzęcia, reż. S.Różewicz, 1981) i Ryś (komedia o Ryszardzie Ochockim, reż. S.Tym, 2007). Pamiętam, jak usiłowaliśmy namówić Pana Stanisława na zmianę tego tytułu na RysioRysio Misio itp. Niestety nic się naszemu reżyserowi nie spodobało wystarczająco, aby powtarzający się tytuł zmienić. Często jest to całkiem niezamierzone, a autor nie jest świadom, że taki tytuł nosi już inny utwór.


Podobnie jak tytuły powtarzają się popularne nazwiska czy nazwiska i imiona twórców. Dlatego nie powinny dziwić dodawane do imion przydomki, stosowanie kilku imion, podwójnego nazwiska, czy wymuszone pseudonimy: Jan Ptaszyn Wróblewski, Krzysztof Komeda Trzciński, Wojciech Malina Kowalewski, Jan A. P. Kaczmarek, Jan Kidawa-Błoński, Jerzy Andrzej Marek, (czyli Andrzej Woźniakowski). Adamów, Andrzejów, Janów, Januszów, Karolów, Krzysztofów, Marków, Maciejów, Marcinów … Nowakowskich to jest w samym filmie po kilku. Zresztą podobnie Majewskich, Kowalskich, Kwiatkowskich, Wróblewskich, Kaczmarków…. Aż dziw, że istnieje w publicznej przestrzeni tylko jeden, za to niepowtarzalny, Janusz Majewski. Moja córka Justyna Nowakowska, ma przynajmniej dwa znane mi medialne sobowtóry i co chwila, ktoś zadaje mi pytanie, a ta lektorka w radio to twoja córka? Ja w pracy na szczęście jestem niepowtarzalna, ale nigdy nie zapomnę pewnej wizyty u lekarza. Pani doktor po podaniu nazwiska zagłębiła się w kartę zdrowia i nagle padło zdanie – a te ataki padaczki to często się powtarzają? Ja nie wiedziałam o co chodzi (lat 4 – 5), ale mama lekko zzieleniała i była raczej bliska omdlenia. To nie była moja karta, ale można się było pomylić, bo nie istniał system PESEL. Przy okazji poznaliśmy problemy zdrowotne rodziny naszych sąsiadów z bloku obok (to chyba nazywa się tajemnica lekarska).


Jeszcze większe komplikacje stwarzają utwory zagraniczne i ich tłumaczone na polski tytuły. Dirty dancing to może być Wirujący seks reż. E.Ardolino (1987). Jeżeli zmienia się wydawca lub dystrybutor, zdarza się, że jeden utwór ma kilka różnych tytułów, a czasem w OZZ ma z tego powodu kilka osobnych kont z tantiemami i trudno ustalić, komu się te tantiemy należą. Problemem są też, różne tłumaczenia utworów, wielość wykonań i wydań. Jednym z rozwiązań są, co raz bardziej popularne, nadawane utworom numery, czyli pesele twórcze.


Pierwsze instrukcje dotyczące katalogowania utworów, wydawano na przełomie XIX  i XX w. W Prusach była to pochodząca z 1890 r. Instruktion für die alphabetischen Kataloge der preussischen Bibliotheken, która obowiązywała też na terenach Polski należące do zaboru niemieckiego. W USA wydano w 1904 r. coś podobnego jako Cataloge rulet. Od 1895 r. rozpoczął w Brukseli działanie Międzynarodowy Instytut Bibliograficzny (fr. Institiut Internationale de Bibliographie), a w 1910 r. odbył się Międzynarodowy Kongres Bibliograficzny, na którym po raz pierwszy mówiono o problemach z katalogowaniem i szukano jakichś rozwiązań.  Jak wiadomo obowiązywała już Konwencja Berneńska (1886), a więc w wielu przypadkach potrzebna była 100% identyfikacja utworu, nie tylko, aby położyć książkę w dobrym miejscu na półce, czy szybko ją znaleźć, ale aby autorzy otrzymywali swoje tantiemy, jeżeli w sposób komercyjny z utworu skorzystano (adaptacja filmowa, teatralna). 


W Polsce sprawami katalogowania zajęto się po odzyskaniu niepodległości i w 1934 r., wydano Przepisy katalogowania w bibliotekach Polskich opracowane przez J.Grycza, które od momentu ukazania się zaczęły obowiązywać. Przepisy były wielokrotnie uzupełniane i unowocześniane. Ich ostatnie wydanie pochodzi z 1975 r. i obowiązuje do dziś. Dlatego w każdej bibliotece katalogi są zorganizowane tak samo, a przynajmniej podobnie. Nie zastanawiamy się nad tym, ale odruchowo wiemy jak się w nich poruszać. Od 1960 r. wprowadzono także katalogowanie czasopism i gazet. 


W 1926 r. powstała ISA (ang. International Federation of the National Standarizing Association), czyli federacja, która próbowała wypracować wspólne dla wszystkich normy w różnych dziedzinach. Obejmowała wtedy 20 zrzeszonych instytucji w różnych krajach. Po 1945 r. nazwę zmieniono na ISO (ang. International Standarizing Organization). Polskę w ISO reprezentuje Polski Komitet Normalizacyjny. Nadanie normy oznacza, że będzie to zapis zrozumiały na świecie.


W 1928 r. podczas Światowego Kongresu Bibliotekarzy w Rzymie, powstał International Library and Bibiographical Committee. Wzięło w nim udział 14 krajów, w tym Polska. Organizacja, obecnie jako IFLA, zajmuje się ujednoliceniem katalogów i wypracowaniem standardów pewnego i jednoznacznego opisu danego dzieła, tak, aby na całym świecie dany utwór mógł zostać identycznie zaszeregowany. Taką formą jest stosowany od wielu lat system oznaczania pozycji książkowych ISBN (ang. International Standard Book Numer). 


System powstał w Wlk. Brytanii w 1966 r., jako SBN (ang. Standard Book Numer). W 1970 r. został przyjęty jako międzynarodowy standard ISO 2108 i obecnie do systemu należy 159 terytoriów. W Polsce nadawanie ISBN długo nie było obowiązkowe. Numeracja jest stosowna od 1974 r., ale usankcjonowano go normą PN-82/N-01152.01 dopiero w 1982 r. Pierwsze krajowe biuro powstało w Składnicy Księgarskiej w 1993 r. Początkowo ISBN zawierał 10 cyfr, a od 2007 r. ma 13 cyfr, Dodano 3 cyfrowy prefiks 978, powiększając liczbę możliwych do uzyskania numerów oraz dalszego wykorzystywania numerów już istniejących. Następny planowany prefiks to 979. Numerem ISBN oznacza się: kraj pochodzenia, wydawcę i numer publikacji. Kraj pochodzenia ma do dyspozycji 5 cyfr. Kraje angielskojęzyczne symbolizuje 1, francuskojęzyczne 2, niemieckojęzyczne 3. Polska ma numer 83. Wydawcy zależnie od potrzeb otrzymują bazę numerów 10, 100, 1000 itd., w ramach, których numerują swoje publikacje. Polskie biuro ISBN znajduje się w Bibliotece Narodowej. 


Pokrewną numeracją międzynarodową jest ISSN (ang. International Standard Serial Numer), stosowany do oznakowywania wydawnictw ciągłych (także internetowych), czyli gazet i czasopism. Niektóre wydawnictwa niezależnie stosują obie numeracje. System został stworzony w 1971 r. jako ISO 3297. Na świecie stosowany jest od 1975 r., a w Polsce od 1977 r. Jego biuro znajduje się także w Bibliotece Narodowej.


Ponad to istnieje ISTC (ang. International Standard Textual Work Code), czyli międzynarodowy standard oznaczania prac tekstowych. Norma ISO 21047. Osobna numeracja dotyczy druków muzycznych, czyli partytur i nut. Jest to ISMN (ang. International Standard Music Number).


Oczywiście w pierwszej kolejności zajęto się standardowymi zapisami czyli książkami, nutami, czasopismami. Ale w między czasie rozwinęła się technika, a więc powstały inne metody trwałego zapisu utworów. Skurczył się też świat, a wymiana, dawniej pomiędzy domami tej samej miejscowości, potem ogólnokrajowa, stała się rynkiem międzynarodowym, a utwór, który powstanie w jednym miejscu świata, ma szanse aby znaleźć się we wszystkich pozostałych zakątkach. Niedługo pewnie także w kosmosie. Zaczęto więc opracowywać, co raz doskonalsze metody znakowania i numerowania, dla wszelkich form trwałych, w jakich utwór można spotkać.


ISAN (ang. International Standard Audiovisual Number) jest kodem międzynarodowym oznaczonym jako ISO 15706 i kluczowym identyfikatorem przy wymianie gotowych utworów audiowizualnych. Polska agencja rejestracyjna ISAN znajduje się przy ZAPA. ISAN jest numerem 96 bitowym. Np. 1881-66C-3420-0000-7-9F3A-0245-U. Ma trzy segmenty. Rdzeń mówi o głównym utworze, a kolejne składniki będą mówiły o wersjach, tłumaczeniach, sposobie opracowania, istnieniu przystosowań dla niepełnosprawnych, odcinkach lub częściach. W innych przypadkach są tam same zera. System jest kompatybilny ze swoimi odpowiednikami na świecie (AACS, DRM, MPEG). Umożliwia stworzenie najdokładniejszej bazy danych, wspomaga walkę z piractwem i przyspiesza repartycję tantiem. Jest zapisywany na nośnikach zawierających utwór, płytach, taśmach, nawet na końcówkach aktów kopii światłoczułej z filmem. 


Jest też ISWC (ang. International Standard Musical Work Code) czyli międzynarodowa numeracja prac muzycznych, oznaczona jako Standard ISO 15707. Ponad to istnieje ISRC (International Standard Recording Code), czyli międzynarodowa numeracja nagrań dźwiękowych i muzycznych nagrań wideo wskazująca jednoznacznie producenta nagrania. Określa go norma ISO 3901. Muzyczne nagranie wideo może również zawierać kod ISAN, swoje kody mogą mieć też wykorzystywane utwory. ISRC jest to kod nagrania, a nie utworu, a więc ten sam utwór w różnych wykonaniach, rejestracjach, a nawet remixach będzie miał swój własny kod. Kod ISRC zawiera dwanaście znaków, które informują o kraju pochodzenia, organizacji rejestrującej nagranie, dacie nagrania i formacie (szczegółach rejestracyjnych) nagrania. Polski rejestr prowadzi ZPAV. 


Audiobooki stosują do swoich wydań numerację ISBN, czyli są traktowane jako nagrania książkowe, inna wersja książki. Niezależnie mogą korzystać z ISRC. Godne zastanowienia jest natomiast, jak traktować audiobooki, które co raz bardziej przypominają słuchowiska. Dla nich odpowiedniejszą formą wydaje się ISRC, albo podwójne oznakowanie, wskazujące książkę, która jest przedmiotem nagrania, jako utwór pierwotny dla nowego dzieła, ale biorące pod uwagę także walor audio całości, czyli szatę dźwiękową i wykonanie. 


Po raz kolejny okazało się, że najbardziej precyzyjnym, z pośród istniejących języków jest matematyka. Szkoda, że zakres opisanych przy pomocy cyfr pojęć jest tak wąski. Na pewno życie opisane metodami matematycznymi było by prostsze, ale i mniej zagadkowe i pozbawione poezji i tych wszystkich elementów, które tworzą wartość dodaną, jaka powstaje na styku różnych spostrzeżeń i różnych aspektów tego samego zjawiska, opisanego przez nasze różne zmysły. Natomiast do katalogowania numeracja jest jedyną do końca użyteczną metodą i daje nam 100% rozróżnialność.