Tapeta muzyczna

You are currently viewing Tapeta muzyczna
Gramofon - Museu de la Musica

Tapeta może być elegancka lub bardzo obciachowa, ale jedno jest pewne, wykleja się nią ściany, urozmaicając wnętrze, chociaż równie często pozostaje nie zauważona. Stąd wall music, co u nas przetłumaczono na muzykę sufitową. Mówi się też o muzyce windowej – elevator music i no gdyby co, to zawsze jest nieśmiertelny muzak o rodowodzie raczej fabrycznym. Inne nazwy dotyczą miejsc bardziej eleganckich: restauracji, kawiarni, hotelowych halli, wind, a wreszcie sklepów, którym dodaje się prestiżu lub wzmacnia ich branżowy charakter.

Muzyka w centrach handlowych pojawiła się razem z tymi centrami tyle, że na przełomie XIX i XX w. wykonywano ją na żywo. Był to czas w którym ta forma sprzedaży zaczęła się rozwijać i poszukiwano dla niej odpowiedniej oprawy, rozpoznawalności i atrakcyjności. Z podobnych względów, w eleganckich domach handlowych organizowano projekcje filmowe, odtwarzano muzykę z wałków Edisona czy gramofonów. W 1898 r. w Łodzi nie lękając się kosztów założono kinematograf i fonograf w magazynie galanteryjnym, co bardzo podniosło obroty. Pobyt w takim sklepie musiał być wyjątkowym przeżyciem, aby klient chciał tam znaleźć się znowu, chociażby dla atrakcji, jeżeli nie musiał czegoś kupić. Okazało się, że oszołomiony nowością i przepychem zaczynał kupować nawet jeżeli nic nie było mu potrzebne.

W drugiej połowie XX w. w dobrze dobranej muzyce sufitowej zaczęto upatrywać możliwości osiągnięcia przewagi nad konkurencją w sytuacji, gdy zarówno produkty, jak i ich ceny są podobne. identyczne znaczenie w takiej sytuacji ma wystrój, zapach i inne nie uchwytne elementy, które wyrabiają w kliencie podświadome przekonanie, że w tym sklepie wszystko jest lepsze, bo przyjemniej robi się zakupy.

Robiono badania z których wynika niezbicie, że taka muzyka powinna być nie za głośna, żeby nie denerwować i nie absorbować nadmiernie, chociaż czasem bardzo rytmiczna i głośna muzyka potrafi skłonić do szybkich i często nadmiernych zakupów, aby nieprzyjemne miejsce opuścić jak najrychlej. Tylko czy taki klient jeszcze kiedyś wróci? Naukowcy zauważyli, że można wpływać na zachowanie klienta, dynamizować jego pobyt w sklepie, zachęcać do zakupów poprawiając mu nastrój i samoocenę oraz wspomagać decyzyjność, albo skłaniać do dłuższego pozostawania w sklepie, krążenia w rozmarzeniu pomiędzy półkami, bo wtedy także wreszcie coś kupi.

Muzyka musi być dobrana do charakteru sklepu, czy miejsca usług, wieku i charakteru klienta. Muzyka szybka i energiczna to miejsce dla ludzi młodych i dynamicznych, ale też obietnica dostosowanych dla nich cen. Muzyka klasyczna i dostojna to miejsce ekskluzywne, wyjątkowe, ale też niekoniecznie tanie. W tym samym sklepie (np. spożywczym) muzyka powinna się zmieniać zależnie od pory dnia, bo w różnych godzinach zakupy robią bardzo odmienne grupy klientów. W ciągu dnia są to emeryci. Robotnicy okolicznych budów wpadają po coś na śniadanie. Po południu są rodzice z dziećmi odebranymi z przedszkola i szkoły, ale koło południa pojawiają się też mamy z małymi dziećmi, na spacerze. Wieczorem sklep odwiedzają single. Pewnie to nie wszystkie grupy i nie wszystkie prawidłowości. Czy można aż tak dokładnie wyprofilować muzykę? Są przecież osoby, które jak ja, pracują według grafika i robią zakupy bardzo nieregularnie.

Z podobnym problemem zmagają się rozgłośnie radiowe, bo i w tym przypadku słuchacze zmieniają się w ciągu dnia, a więc chcąc zapewnić sobie odbiór trzeba inaczej profilować program dla gospodyń domowych, emerytów czy uczącej się wieczorami młodzieży. Wybieramy to radio, które w czasie, w którym my słuchamy programu ma dla nas najlepiej dopasowaną ofertę.

Na pewno można dobrać charakter muzyki do rodzaju miejsca zakupu czy usług. Inna muzyka potrzebna jest w sklepie ze sprzętem wspinaczkowym, czy odzieżą do ćwiczeń sportowych, inna w salonie kosmetycznym, sklepach z zabawkami czy odzieżą dla dzieci. Moi studenci przygotowują taką pracę w ramach nauki opracowań muzycznych, a ich wyobraźnia co do indywidualizacji różnych miejsc, wydaje się nieograniczona. Dom pogrzebowy dla miłośników country, cela oczekiwania na egzekucję, czy ekskluzywny sklep rybny. Ciekawe jakie opracowania czekają mnie w tym roku?

Nie tylko temat się liczy, ale i wykonanie. Dobór takiej muzyki, żeby nie denerwowała, ale i nie nudziła. Była jednorodna, ale nie jednostajna. Umiarkowanie nowa, ale nie zaskakująca. Pętla ma 120 minut i to jest dla moich podopiecznych wyzwanie, ale w dużym sklepie klient spędza sporo czasu, a nawet w małym sklepie przy mierzeniu sukienek można mocno się zasiedzieć. Niestety, mało kto myśli o higienie pracy sprzedawcy, który przy powtarzającej się pętli spędza godziny, dni, a czasem tygodnie. W wielu sieciach zestaw trwa 4 godziny i wymieniany jest raz w tygodniu. W innych muzyka zmienia się niestety dopiero co 3 miesiące. Zgroza.

Muzyka tłowa nie powinna być zbyt cicha, żeby nie pozostawiać słuchacza w osamotnieniu i pustce. To kolejna teoria. Grecy mówili, że dźwięk to życie, a cisza to śmierć. Mówili tak na podstawie wielowiekowych doświadczeń. Każdy nasz ruch powoduje dźwięk, a więc brak dźwięku może przerażać i sugerować wyjątkowe zagrożenie, a nawet sprawy ostateczne.

Człowiek w sklepie, czy kawiarni z muzyką, nie czuje się samotnie, nawet jeżeli snuje się sam pomiędzy regałami i odsiaduje długi czas samotnie przy kawiarnianym stoliku. Z drugiej strony muzyka maskuje dochodzące z różnych okolic dźwięki i daje mu poczucie intymności, a więc nawet prowadząc rozmowę, która nie jest przeznaczona do obcych uszu, nie mamy wrażenia, że jesteśmy podsłuchiwani, chociaż tego wykluczyć nie można.

Często w filmie wypełniamy przestrzeń taką tapetową muzyką, bo zwalnia nas to z organizowania gwarów do tła, a nie jest to gwar prosty. Słowa padają rzadko, są z reguły w języku w jakim prowadzony jest dialog i istnieje duże zagrożenie, że widz, zamiast słuchać tego co chcemy mu powiedzieć, będzie wsłuchiwał się w nasz wypełniacz, łowił pojedyncze słowa i próbował znaleźć sens w rozmowach prowadzonych przy kilku wieszakach, regałach czy stolikach. W efekcie część ważnego dialogu ujdzie jego uwadze.

Wszystkie przedstawione teorie mnie chyba nie dotyczą. Nie potrafię nie zauważać muzyki tła. Może to zboczenie zawodowe, ale cały czas ją kontroluję i zastanawiam nad jej doborem, a im bardziej mnie to angażuje tym gorzej dla wszystkich. Nadmiar dźwięku, który atakuje ze wszystkich stron denerwuje mnie niezmiennie. Mam sklepy (galerie handlowe), które omijam dużym łukiem bez względu na okoliczności. Ostatnio spędziłam z półtorej godziny w ekskluzywnej przychodni lekarskiej. W tle snuły się amerykańskie kolędy, a ja zamiast się zrelaksować i skupić się na czekającym mnie zabiegu, kipiałam z furii, a rozstrój nerwowy nie opuścił mnie do wieczora. Nawet w samochodzie nie byłam w stanie słuchać radia. Resztę dnia przesiedziałam w kąciku, w ciszy. Wyczerpałam limit hałasu tak bardzo, że nie mogłam już nawet posłuchać ulubionej muzyki z płyt. Telewizji nie oglądam programowo. Wolę czytać.

Na szczęście w mojej fobii nie jestem osamotniona. Wielu ludzi razi jakość serwowanej muzyki, jej nachalność i sposób wykorzystania, więc może kiedyś uda nam się muzaka pozbyć. Podobno 1/3 populacji nie lubi muzyki tłowej. Ludzie źle słyszący mają problem z wyłowieniem z takiej muzyki potrzebnych im treści. Podobnie dla ludzi z dysfunkcją wzroku jest ona utrudnieniem, bo zakłóca orientacje w przestrzeni. Możliwość słuchania muzyki na przenośnym sprzęcie, pozwala samodzielnie zdecydować czy i czego chcemy posłuchać, w jakiej sytuacji i jak głośno. Oczywiście pozbawia też zewnętrznej możliwości sterowania naszymi zachowaniami przy pomocy muzyki. I to jest cierpienie specjalistów od wciskania nam nadmiaru niepotrzebnych rzeczy.

W 1969 r. Yehudi Menuhin na forum UNESCO przeprowadził rezolucję potępiającą naruszanie indywidualnej wolności i prawa każdej osoby do ciszy, poprzez nadużywanie przestrzeni publicznej do nadawania muzyki. W 2000 r. w Wlk. Brytanii rozpatrywano możliwość zakazania odtwarzania muzyki w miejscach publicznych. Podnoszono brak możliwości zrezygnowania z niej lub dokonania korzystniejszego dla nas wyboru. Niestety nie uzyskano wystarczającego poparcia dla projektu, ale i tak lotnisko Gatwick i pociągi w Essex z muzyki tła zrezygnowały. Może będą następni litościwi.

Na razie także 1/3 populacji, muzyka w przestrzeni publicznej jako tło, nie przeszkadza. Wiele firm uważa, że podnosi to prestiż miejsca i stwarza klientom bardziej domowy nastrój. Ciekawe po co muzyka w zakładzie fryzjerskim, razem z tabunem pracujących suszarek do włosów? Przekonanie specjalistów od marketingu, co do udziału muzyki w budowaniu całości konstrukcji towarzyszącej zakupom, w tym statusu, podejścia do świata, czy samopoczucia powoduje, że spór wydaje się wyjątkowo ostry, a argumenty trafiają w próżnię.

No bo w jakim celu na premierze filmu Cicha noc, który na pewno komedią nie jest, do ostatniej chwili przed projekcją nadawano radosne amerykańskie piosenki? To samo stało się gdy tylko zapaliło się światło, chociaż publiczność nawet niewiele klaskała, a całe napisy ludzie przesiedzieli w ciszy, poruszeni historią opowiedzianą w filmie.