Nic nie trwa wiecznie

You are currently viewing Nic nie trwa wiecznie

Umowa nigdy nie jest wieczna

Kiedy podpisujemy umowę, z reguły zawiera ona informację jak długo ma obowiązywać. W przypadku umów o dzieło granicą jest wykonanie określonego zadania, czy stworzenie utworu i przyjęcie go przez zamawiającego. Jest też termin w jakim taka czynność ma się odbyć. W innych umowach mogą być ograniczenia czasowe, jeżeli umowa jest terminowa, albo dotyczy projektu. Jest też stała umowa o pracę, którą nazywamy umową na czas nieokreślony. Nie oznacza to jednak, że taka umowa jest wieczna.

Nawet ktoś, kto w jednej firmie przepracował całe swoje zawodowe życie (są takie przypadki, np. moja mama) z reguły nie miał cały czas jednej, takiej samej umowy. Podpisywał aneksy. Zmieniały się stanowiska, zakresy obowiązków, wynagrodzenie, bo przecież awansował, dokształcał się, czasem stan zdrowia powodował, że przenoszono go na równorzędne stanowisko, ale w innym dziale. Dopiero, kiedy przyjdzie nam wypełniać jakiś kwestionariusz odkrywamy, że takich zmian było przynajmniej kilka, a w przypadku niespokojnych duchów, a takimi są artyści, z reguły bardzo wiele.

Sprzyjają im podpisywane przez nas umowy o dzieło i sama pamiętam czasy, kiedy pracowałam w reklamie, a mój roczny PIT zawierał ponad 150 pozycji. Pani w Urzędzie Skarbowym o mało nie przypłaciła mojej wizyty zawałem. Na pewno nie byłam też rekordzistką, bo zawsze podstawą mojej pracy były filmy fabularne i dokumentalne. Gdybym opracowywała muzycznie tylko reklamy, to pewnie umów byłoby kilkaset i są z pewnością tacy specjaliści (lektorzy), ale ja prędzej skończyła bym w Tworkach lub na Sobieskiego niż podołała takiemu wyzwaniu.

Jak by nie było, podstawową każdej pracy, jest zawarcie umowy pomiędzy osobą pracę zlecającą (zleceniodawcą), a osobą, której praca jest zlecana (zleceniobiorcą). Umową (łac. contractus) nazywamy zgodne porozumienie stron, ustalające ich wzajemne prawa i obowiązki. Każda zawiązana umowa musi przewidywać także sytuacje, w których zostanie zakończona, zmieniona, rozwiązana lub zerwana i odpowiednie zasady postępowania (kodeks pracy w przypadku umów o pracę, czyli etatów, kodeks cywilny w przypadku umów zleceń i umów o dzieło), sankcje i ewentualne kary umowne.

Zakończenie umowy przed terminem

Zakończenie umowy przed terminem jej ustalonego czasu, lub wydarzenia, która ma ją finalizować, może nastąpić z inicjatywy każdej ze stron. Jest jednostronną czynnością prawną, polegającą na złożeniu drugiej stronie oświadczenia woli. Powinno wynikać z treści umowy lub przepisów kodeksowych. Powoduje skutki w przyszłości. Druga strona może odnieść się do złożonego oświadczenia ze zrozumieniem i wtedy mówimy o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron. Jeżeli tak się nie stało, obowiązują je postanowienia ustawowe lub wynikające z umowy (terminy wypowiedzenia). W przypadku braku zgody osoby zwalnianej możliwe jest zaskarżenie wymówienia do sądu pracy (etat) lub w przypadku umów o dzieło i zlecenie, do sądu cywilnego. Tyle teoria, a praktyka?

Szczególne w przypadku twórców i współtwórców, takie kontakty są bardziej emocjonalne, a więc i wyższa jest temperatura nieporozumień. Trudno sobie wyobrazić, że mając np. tygodniowy okres wypowiedzenia, przez te kilka dni dalej będziemy się spotykać i nie ucierpi na tym praca całej ekipy. Z reguły wybiera się najmniejsze zło (np. kilkudniową pracę bez ważnego członka ekipy) i zdarzyło mi się uczestniczyć nawet w filmie, gdy obowiązki reżysera przejął II reżyser.

Ja przyjęłam zasadę, że jeżeli kroi się konflikt z reżyserem, operatorem dźwięku czy kompozytorem (dlatego mimo świetnej współpracy z Krzysztofem Kieślowskim i operatorami dźwięku odeszłam z Dekalogu po nagraniu i zmontowaniu muzyki do filmu Krótki film o zabijaniu) zgłaszam się do producenta i natychmiast odchodzę. Najwyżej mają trochę bałaganu, ale w afery wciągać się nie daję. Takie przypadki zdarzają się w filmach często, a więc nie jestem tu wyjątkiem.

Nie wszystkie filmowe zawody mają taką możliwość. Np. scenarzyści sprzedają prawa do swojej pracy, a potem mogą jedynie obserwować, jak słowo pisane zamienia się w film i nie zawsze są to dla nich wrażenia miłe. Pamiętam oburzenie Józefa Hena, kiedy pokazano mu gotowy już prawie serial Crimen (Laczo Adamik, 1988). Nawet w bazie www.filmpolski.pl nie sposób znaleźć autora scenariusza. Autor wycofał nazwisko, nie utożsamiając się z tym co na podstawie jego dzieła powstało. Trudno powiedzieć, czy słusznie się oburzył, ale taka decyzja, to święte prawo autora i w przypadku scenariusza w trakcie realizacji filmowej jedyna możliwość protestu.

Jeżeli uważniej przyjrzymy się czołówkom polskich filmów, to co jakiś czas, taki film bez scenariusza się zdarza. Mnie znane są przypadki Samuma (Maciej Dudkiewicz, 1995), Panien i wdów (Maria Nurowska, 1991) i Wiedźmina (Michał Szczerbic, 2002). Taka decyzja nie pozbawia twórcy honorarium, ani tantiem. Podobnie może postąpić architekt, jeżeli w sprzedanym przez niego projekcie nastąpiły zmiany, których nie akceptuje (10% zmian można wprowadzić, bez konsultacji).

Pamiętam też problemy ze scenarzystą Krzysztofem Toeplitzem przy realizacji serialu Sukces (reż. Krzysztof Gruber, 1995) . Odmówił naniesienia poprawek i zagroził wycofaniem nazwiska, gdyby bez jego wiedzy takie wprowadzono. Producent (TVP) na poprawki wyraził zgodę, a na kolaudacji filmu scenarzysta, tych dość radykalnych zmian nie zauważył i film zaakceptował. Mówiliśmy wtedy, że pewnie scenariusze pod jego nazwiskiem pisze żona, a on w ogóle nie jest świadom treści naszego filmu.

Warto też wiedzieć, że jest jeszcze jedna możliwość. W wyjątkowych przypadkach można od umowy odstąpić. I ta konstrukcja prawna wydaje się wyjątkowo ciekawa, chociaż znowu nie jest dostępna dla wszystkich i na każdym etapie realizacji dzieła. Odstąpienie od umowy oznacza uznanie umowy za niebyłą. Taka klauzula może być zawarta w samej umowie np. do jakiegoś terminu, każda ze stron, może od niej odstąpić. Jest to dopuszczalne w nielicznych przypadkach. Zdarza się w umowach z pośrednikiem sprzedaży mieszkań, jeżeli umowę podpiszemy u siebie w domu, a nie w jego biurze. W prawie autorskim ustawodawca także przewidział takie sytuacje.

Założył, że w przypadku odstąpienia od umowy, każda ze stron może żądać zwrotu wszystkiego lub części tego, co w ramach umowy przekazała. Dotyczy to zarówno wypłaconych rat jak i zwrotu dostarczonych fragmentów dzieła. Nie można też wykluczyć, że strona poszkodowana, będzie domagać się dodatkowych ekwiwalentów. Może się zdarzyć, że obie strony się porozumieją, ale znacznie częściej takie sprawy rozstrzyga sąd.

Umowa może zostać unieważniona, jeżeli:

  • twórca nie dostarczył utworu w wyznaczonym terminie, ani w nowym terminie ustalonym przez zamawiającego, mimo zagrożenia odstąpieniem od umowy. O dziwo brałam udział w takim wydarzeniu. Kompozytor przesłał zamówiony utwór, który nie spełniał ustalonych wcześniej warunków. Wezwaliśmy go do poprawek i wyznaczyliśmy termin, w jakim miał pracę wykonać, ale tym razem kompozytor przepadł jak kamień w wodę. Odstąpiliśmy od umowy, wezwaliśmy do zwrotu wpłaconej części pieniędzy, ale to także się nie udało. Muzykę napisał kto inny (dobrze i w terminie);
  • dostarczony utwór ma wady prawne i fizyczne. Twórca może dostać nowy termin na usunięcie usterek fizycznych, a jeżeli nadal utwór ma wady zamawiający może odstąpić od umowy lub przyjąć utwór z wadami, ale po zmniejszeniu honorarium. W przypadku wad prawnych (utwór zawiera zapożyczenia, jest plagiatem, realizacja projektu jest możliwa tylko po zakupie licencji od osoby trzeciej, na co zamawiający nie wyraził wcześniej zgody) możliwe jest odstąpienie od umowy i żądanie naprawienia poniesionej szkody przez twórcę.

Tu przykład z niedawnej przeszłości. Film Siedem uczuć (2018) wg. scenariusza i w reż. Marka Koterskiego. Producent uzależnił podpisanie umowy ze scenarzystą, od precyzyjnego ustalenia autorów lub znalezienia podstaw do uznania za utwory nie chronione, wszystkich wykorzystanych w filmie cytatów. Razem z Martą Broczkowską, zajęło nam to trzy miesiące, ale mieliśmy pewność jakie będą koszta zakupu praw oraz, w przypadkach generujących problemy, naniesiono w scenariuszu poprawki, które zabezpieczały wszystkie strony przed niespodziewanym dużym wydatkiem;

  • licencjobiorca zobowiązał się do wydania utworu i tego nie zrealizował, (jeżeli w umowie brak jest terminu, obowiązuje okres 2 letni), albo udostępnienie utworu nastąpiło w nieodpowiedniej formie, np. ze zmianami. Twórca może wezwać do zaniechania naruszenia lub niezwłocznego opublikowania utworu, a następnie odstąpić od umowy zachowując wynagrodzenie! i np. sprzedać utwór innemu wydawcy oraz zażądać odszkodowania. Zdarzają się takie zakupy licencji, w których kupujący nie ma nawet zamiaru utworu publikować. Jego celem jest zblokowanie dzieła, bo np. ma utwór podobny w swoich zasobach, przygotowuje jego publikację i chce pozbyć się ewentualnej konkurencji;
  • realizacja umowy koliduje z ważnymi interesami twórczymi autora. Chodzi tu wyłącznie o interesy niemajątkowe, ale można sobie wyobrazić naruszenie praw osobistych i majątkowych twórcy przez wydanie podręcznika w terminie niedającym mu szans na sprzedanie. Może być to zamówienie melodii do hymnu partii Zielonych, która, czego nie powiedziano twórcy, okazuje się ONR.

O istotności interesów twórcy każdorazowo najczęściej decyduje sąd, chyba, że obie strony dojdą do porozumienia. To zdarza się rzadko, ale byłam świadkiem takiej sytuacji. Kompozytor współpracował z filmem od początku. Przygotował kilka playbacków, zostały przyjęte z entuzjazmem, nagrane i wykorzystane na zdjęciach. Kiedy rozpoczęły się prace nad muzyka ilustracyjną, nagle okazało się, że pomiędzy reżyserem a kompozytorem są duże kontrowersje co do miejsc i charakteru potrzebnej muzyki. Zapowiadała się afera, bo rzecz dotyczyła dwóch bardzo znanych osób. Po drugiej nieudanej próbie, kompozytor zwrócił się do producenta z propozycją, że on zrezygnuje, dając szanse na zatrudnienie kogoś innego, ale prosi o usunięcie także piosenek, za które nie wypłacono mu jeszcze honorarium, bo w zaistniałej sytuacji on umowy na skomponowanie piosenek nie podpisze. Może, gdyby prawa do piosenek były kupione, rozmowa była by inna, a tak sceny przemontowano, dokręcono przebitki, a przede wszystkim postały nowe piosenki.

Nie można odstąpić od umowy w tym trybie, jeżeli dotyczy utworu audiowizualnego, który jest w trakcie realizacji, umowa jest podpisana i częściowo zrealizowana. Czyli wszyscy współtwórcy są w podobnej sytuacji. Mogą umowę zerwać i pracy nie kontynuować, albo zrywając lub nie, wycofać z napisów swoje nazwisko.